Jak można się było spodziewać, obce stado dość szybko dogoniło trójkę wędrowców i, powarkując cicho, otoczyło ich zwartym kręgiem. Jasiri i Damu, wyjątkowo zgodni w swych poczynaniach, usiedli po obu stronach Uri, by w razie potrzeby chronić ją własnymi ciałami przed napastnikami.
Obcy nie śpieszyli się jednak z atakiem. Siedzieli wokół trójki intruzów niczym kamienne chimery, zimne i niewzruszone. Jedynie ich oczy lśniły w pustynnych ciemnościach jak wielobarwne neony, a z gardeł wydobywały się groźne warknięcia. Choć ich futra wydawały się obecnie prawie całkiem czarne, to można się było domyśleć, że w świetle dziennym mają różne odcienie koloru miodowego.
Obustronne "zamurowanie" trwało dobre kilka minut, każda ze stron bacznie obserwowała tą drugą. W końcu przed szereg wyszła starsza lwica o stalowoniebieskich niczym lód oczach i dość nieprzyjemnym wyrazem pyska. Wyglądała na przywódczynię całej tej bandy, a przynajmniej na kogoś, kto lubi się we wszystko wtrącać.
- Czego chcecie na naszej ziemi? - Głos miała tak bardzo piskliwy, że aż nieprzyjemnie wibrujący w uszach słuchaczy. Uri i Damu skrzywili się mimowolnie, a Jasiri, jak to on, nie powstrzymał się od komentarza.
- Waszej? - zdziwił się. - Przecież to pustynia, nie ma tu żadnych płotków i strzałek, wskazujących, czyj jest ten kawałek ziemi, wszystko jest wszystkich, jeśli rozumiecie, o czym mówię. - Uśmiechnął się niewinnie do obcego stada.
Tamci jednak nie mieli jednak za bardzo poczucia humoru, bo ryknęli groźnie i wystawili pazury, szykując się do walki.
Piskliwa lwica przywołała jednak wszystkich do porządku, podeszła kilka kroków do trójki wędrowców i spojrzała na nich z pogardą. Jej zimne oczy błysnęły złowieszczo spod półotwartych powiek.
- Tak się jednak składa, że to nasza część pustyni. A wy jesteście szpiegami.
- Cooo? Nie, my tylko... - krzyknęła oburzona Uri, a Jasiri i Damu zawtórowali jej. Księżniczce to oskarżenie skojarzyło się nieprzyjemnie z niedawnym wydarzeniem, gdy to Lwioziemcy oskarżali Jasiriego i Juę o złe zamiary. Tylko że wtedy ona stała po stronie oskarżycieli i nie musiała martwić się o życie, którego stado z pustyni na pewno chętnie by ją pozbawiło.
- Tak, mam uwierzyć, że tak po prostu, dla przyjemności, łazicie sobie po pustyni, tak? - prychnęła niebieskooka, i, nie dając nikomu dojść do głosu, kontynuowała. - Idziemy do naszych przywódców, oni już was osądzą, no, ruszcie się!
Poganiani przez powarkujące głośno stado Uri, Jasiri i Damu ruszyli powoli przed siebie, w czarną jak węgiel noc.
***
Kiara leżała na kamieniu u podnóża Lwiej Skały delektując się wspaniałym zjawiskiem dziejącym się na jej oczach. Czerwona kula zachodzącego słońca znikała powoli za potężnym szczytem Kilimandżaro pozostawiając po sobie jedynie samotne niebo zabarwione krwawą czerwienią. Cykl prawidłowo następujących po sobie dni i nocy uspokajał ją w pewien sposób, przekonując zarazem, że coś musi się skończyć, by powstało coś nowego, czasem dużo lepszego.
"Zobaczysz, tak będzie dla ciebie lepiej" przekonywała się, śledząc jednocześnie powolną drogę słońca "Przestaniesz budzić się w nocy z myślą, czy on już uciekł do niej, nie będziesz co chwilę zastanawiać się, czy dalej zajmujesz najważniejsze miejsce w jego sercu...".
Po chwili obiekt jej burzliwych myśli pojawił się na horyzoncie. Wracał ze Złej Ziemi, na której od kilku dni, czyli od zniknięcia Uri i Damu, spędzał coraz więcej czasu. Niby to omawiał przypuszczalne miejsca pobytu swoich dzieci z "zatroskaną" Kijivu, lecz ona znała prawdę.
Kiara utkwiła wzrok w szarawym kamieniu. Nie, nie chciała patrzeć na Kovu, wtedy jej mocne postanowienie końca ich związku ległoby w gruzach. Po kilku sekundach usłyszała koło siebie miękkie kroki męża. Mimowolnie podniosła wzrok - lew z blizną na oku stał tuż koło niej i uśmiechał się radośnie.
- Hej - mruknął do żony i spróbował polizać ją po policzku, lecz lwica odsunęła się od niego. - Co się dzieje?
Królowa uparcie milczała, tym razem wpatrując się w niebo nad jej głową, jakby ujrzała tam coś bardzo ciekawego. Po chwili przemówiła jednak.
- Czy ty mnie jeszcze kochasz? - Jej szept był bardzo cichy, niewiele głośniejszy od szelestu trawy na sawannie, król jednak dosłyszał go wyraźnie.
- Oczywiście, że tak, czemu pytasz? - zdziwił się.
- Na przykład dlatego, że jakoś ostatnio o wiele więcej uwagi poświęcasz tej Kijivu, a muszę ci przypomnieć, że to ja jestem wciąż twoją żoną. - Wstała z przyjemnie nagrzanego kamienia zmierzyła męża nieprzeniknionym spojrzeniem, wcześniejsze niezdecydowanie ustąpiło miejsce chłodnej determinacji.
- Czy ty aby nie przesadzasz? - Ton lwa również stał się ostrzejszy. - Kijivu jest matką mojego syna, jego jakoś polubiłaś...
- Kiedy ty wreszcie zrozumiesz, że Damu i ona to nie jest jedna osoba? - przerwała mu gwałtownie. - To, że troszczysz się o swojego syna nie musi znaczyć, że martwisz się również o nią!?
Lew przyjrzał się uważnie żonie. Po chwili na jego pysku wykwitł złośliwy uśmieszek.
- Czy ty aby nie jesteś zazdrosna?
- Wybieraj - albo ja, albo ona. - Kiara zignorowała docinki lwa. - Masz czas do jutrzejszego wschodu słońca, jeśli wybierzesz Kijivu, koniec z nami, nie dostaniesz kolejnej szansy.
Nie zaszczycając go już ani jednym spojrzeniem, wspięła się na Lwią Skałę i zniknęła w Grocie Królewskiej. Dopiero tam ujście znalazły jej gorące łzy rozpaczy.
Kovu przez chwilę gapił się z otwartym pyskiem w miejsce, w którym zniknęła Kiara. Po kilku minutach zawrócił jednak na Złą Ziemię, z której dopiero co przywędrował. Nie musiał czekać do wschodu słońca, on podjął już decyzję.
-------------
Jak zwykle rozdział nie pojawia się po dwóch tygodniach od poprzedniego, ale na prawdę nie miałam czasu go wcześniej wstawić - wierzcie lub nie, ale normalnie codziennie mamy jakieś sprawdziany lub kilka kartkówek, masakra....
Co myślicie o nowym szablonie? Mnie bardzo się podoba, normalnie się w nim zakochałam, a jaka jest Wasza opinia?
Przy okazji chciałabym życzyć Wesołych Świąt i szczęśliwego Nowego Roku :).
Obcy nie śpieszyli się jednak z atakiem. Siedzieli wokół trójki intruzów niczym kamienne chimery, zimne i niewzruszone. Jedynie ich oczy lśniły w pustynnych ciemnościach jak wielobarwne neony, a z gardeł wydobywały się groźne warknięcia. Choć ich futra wydawały się obecnie prawie całkiem czarne, to można się było domyśleć, że w świetle dziennym mają różne odcienie koloru miodowego.
Obustronne "zamurowanie" trwało dobre kilka minut, każda ze stron bacznie obserwowała tą drugą. W końcu przed szereg wyszła starsza lwica o stalowoniebieskich niczym lód oczach i dość nieprzyjemnym wyrazem pyska. Wyglądała na przywódczynię całej tej bandy, a przynajmniej na kogoś, kto lubi się we wszystko wtrącać.
- Czego chcecie na naszej ziemi? - Głos miała tak bardzo piskliwy, że aż nieprzyjemnie wibrujący w uszach słuchaczy. Uri i Damu skrzywili się mimowolnie, a Jasiri, jak to on, nie powstrzymał się od komentarza.
- Waszej? - zdziwił się. - Przecież to pustynia, nie ma tu żadnych płotków i strzałek, wskazujących, czyj jest ten kawałek ziemi, wszystko jest wszystkich, jeśli rozumiecie, o czym mówię. - Uśmiechnął się niewinnie do obcego stada.
Tamci jednak nie mieli jednak za bardzo poczucia humoru, bo ryknęli groźnie i wystawili pazury, szykując się do walki.
Piskliwa lwica przywołała jednak wszystkich do porządku, podeszła kilka kroków do trójki wędrowców i spojrzała na nich z pogardą. Jej zimne oczy błysnęły złowieszczo spod półotwartych powiek.
- Tak się jednak składa, że to nasza część pustyni. A wy jesteście szpiegami.
- Cooo? Nie, my tylko... - krzyknęła oburzona Uri, a Jasiri i Damu zawtórowali jej. Księżniczce to oskarżenie skojarzyło się nieprzyjemnie z niedawnym wydarzeniem, gdy to Lwioziemcy oskarżali Jasiriego i Juę o złe zamiary. Tylko że wtedy ona stała po stronie oskarżycieli i nie musiała martwić się o życie, którego stado z pustyni na pewno chętnie by ją pozbawiło.
- Tak, mam uwierzyć, że tak po prostu, dla przyjemności, łazicie sobie po pustyni, tak? - prychnęła niebieskooka, i, nie dając nikomu dojść do głosu, kontynuowała. - Idziemy do naszych przywódców, oni już was osądzą, no, ruszcie się!
Poganiani przez powarkujące głośno stado Uri, Jasiri i Damu ruszyli powoli przed siebie, w czarną jak węgiel noc.
***
Kiara leżała na kamieniu u podnóża Lwiej Skały delektując się wspaniałym zjawiskiem dziejącym się na jej oczach. Czerwona kula zachodzącego słońca znikała powoli za potężnym szczytem Kilimandżaro pozostawiając po sobie jedynie samotne niebo zabarwione krwawą czerwienią. Cykl prawidłowo następujących po sobie dni i nocy uspokajał ją w pewien sposób, przekonując zarazem, że coś musi się skończyć, by powstało coś nowego, czasem dużo lepszego.
"Zobaczysz, tak będzie dla ciebie lepiej" przekonywała się, śledząc jednocześnie powolną drogę słońca "Przestaniesz budzić się w nocy z myślą, czy on już uciekł do niej, nie będziesz co chwilę zastanawiać się, czy dalej zajmujesz najważniejsze miejsce w jego sercu...".
Po chwili obiekt jej burzliwych myśli pojawił się na horyzoncie. Wracał ze Złej Ziemi, na której od kilku dni, czyli od zniknięcia Uri i Damu, spędzał coraz więcej czasu. Niby to omawiał przypuszczalne miejsca pobytu swoich dzieci z "zatroskaną" Kijivu, lecz ona znała prawdę.
Kiara utkwiła wzrok w szarawym kamieniu. Nie, nie chciała patrzeć na Kovu, wtedy jej mocne postanowienie końca ich związku ległoby w gruzach. Po kilku sekundach usłyszała koło siebie miękkie kroki męża. Mimowolnie podniosła wzrok - lew z blizną na oku stał tuż koło niej i uśmiechał się radośnie.
- Hej - mruknął do żony i spróbował polizać ją po policzku, lecz lwica odsunęła się od niego. - Co się dzieje?
Królowa uparcie milczała, tym razem wpatrując się w niebo nad jej głową, jakby ujrzała tam coś bardzo ciekawego. Po chwili przemówiła jednak.
- Czy ty mnie jeszcze kochasz? - Jej szept był bardzo cichy, niewiele głośniejszy od szelestu trawy na sawannie, król jednak dosłyszał go wyraźnie.
- Oczywiście, że tak, czemu pytasz? - zdziwił się.
- Na przykład dlatego, że jakoś ostatnio o wiele więcej uwagi poświęcasz tej Kijivu, a muszę ci przypomnieć, że to ja jestem wciąż twoją żoną. - Wstała z przyjemnie nagrzanego kamienia zmierzyła męża nieprzeniknionym spojrzeniem, wcześniejsze niezdecydowanie ustąpiło miejsce chłodnej determinacji.
- Czy ty aby nie przesadzasz? - Ton lwa również stał się ostrzejszy. - Kijivu jest matką mojego syna, jego jakoś polubiłaś...
- Kiedy ty wreszcie zrozumiesz, że Damu i ona to nie jest jedna osoba? - przerwała mu gwałtownie. - To, że troszczysz się o swojego syna nie musi znaczyć, że martwisz się również o nią!?
Lew przyjrzał się uważnie żonie. Po chwili na jego pysku wykwitł złośliwy uśmieszek.
- Czy ty aby nie jesteś zazdrosna?
- Wybieraj - albo ja, albo ona. - Kiara zignorowała docinki lwa. - Masz czas do jutrzejszego wschodu słońca, jeśli wybierzesz Kijivu, koniec z nami, nie dostaniesz kolejnej szansy.
Nie zaszczycając go już ani jednym spojrzeniem, wspięła się na Lwią Skałę i zniknęła w Grocie Królewskiej. Dopiero tam ujście znalazły jej gorące łzy rozpaczy.
Kovu przez chwilę gapił się z otwartym pyskiem w miejsce, w którym zniknęła Kiara. Po kilku minutach zawrócił jednak na Złą Ziemię, z której dopiero co przywędrował. Nie musiał czekać do wschodu słońca, on podjął już decyzję.
-------------
Jak zwykle rozdział nie pojawia się po dwóch tygodniach od poprzedniego, ale na prawdę nie miałam czasu go wcześniej wstawić - wierzcie lub nie, ale normalnie codziennie mamy jakieś sprawdziany lub kilka kartkówek, masakra....
Co myślicie o nowym szablonie? Mnie bardzo się podoba, normalnie się w nim zakochałam, a jaka jest Wasza opinia?
Przy okazji chciałabym życzyć Wesołych Świąt i szczęśliwego Nowego Roku :).
Ciekawe jak dalej potoczy się akcja z Uri, Damu, Jasirim i tym całym stadem...
OdpowiedzUsuńNo i również interesujące jest to, jaką decyzje podjął Kovu, ale powoli się domyślam...
Wspaniały rozdział, czekam na więcej :)
Jejku, biedna Kiara :< Chyba się domyślam co wybrał Kovu ;(
OdpowiedzUsuńCZekam na następny rodział :)
Biedna Kiara :'( Domyślam się, co wybrał Kovu :-(
OdpowiedzUsuńŚwietna notka!
Świetny rozdział! Boje się odpowiedzi Kovu, mam nadzieję, że nie zostawi Kiary:( A szablon bardzo mi się podoba.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na więcej:)
Ciekawa jestem jaką decyzję podjął Kovu i choć tak jak reszta się domyślam... Tak czy inaczej mam nadzieję, że nie zostawi Kiary. :( Notaka jak zwykle wspaniała. Czekam na wiecej!
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa jaką decyzję podjął Kovu, ale obawiam się ,że nie wybierze Kiary...
OdpowiedzUsuńUmiesz utrzymać czytelnika w napięciu, nie ma co :) Boję się tej odpowiedzi Kovu. Mam nadzieję jednak, że jakoś się to ułoży.
OdpowiedzUsuńMoja pesymistyczna część wzięła górę, i obawiam się tego najgorszego - że Kovu nie wybierze Kiary. ;_; Szablon jest cudny.
OdpowiedzUsuńTylko w tytule powinien być cudzysłów, bo te słowa wypowiada postać Kiary ;)