niedziela, 18 listopada 2012

22.Co to może być?

- Nie gap się tak na mnie.
- Bo co? Spiorunujesz mnie spojrzeniem? Już się boję..
- I dobrze, nie ma tu tatusia, który by cię obronił, więc lepiej nie podskakuj starszym, dziecinko.
Jasiri i Damu rozmawiali w powyższy kulturalny i uprzejmy sposób od prawie samego początku ich wspólnej podróży. Bite dziesięć godzin, wliczając kilka postoi na odpoczynek i jedzenie. Nie było to może zbyt wiele, ale Uri i tak miała już wielką ochotę wysadzić obydwóch na Księżyc lub jeszcze dalej. Któryś z nich próbował ją też co trochę przeciągnąć na swoją stronę, by mieć poplecznika w twierdzeniu, że przeciwnik jest kompletnym.... Ekhem, nie będę używać słów niecenzuralnych. Lwiczka jednak uparcie wpatrywała się w swoje jednostajnie poruszające się łapy. Wiedziała, że jeśli tylko porozmawiałaby z którymkolwiek, lub, co gorsza, przyznałaby mu rację w zarzutach do rywala, ten drugi obraziłby się śmiertelnie i na każdym kroku demonstrowałby minę typu "jestem-wkurzony-na-cały-świat-nie-podchodź-bo-zjem". Milczała więc, gdy Jasiri po raz chyba pięćdziesiąty posłał jej porozumiewawcze spojrzenie wzdychając głośno nad głupotą Damu. 
Teren wokół nich powoli, ale zmieniał się. Zamiast typowych dla sawann wysokich traw i nielicznych drzewek coraz częściej pojawiały się rozległe cierniste krzewy, a spękaną ziemię pokrywał suchy pył. Słońc powoli zachodziło za widocznymi na horyzoncie wydmami.. Zbliżali się do pustyni.
"Ciekawe, kiedy znajdziemy Alvara i resztę" zastanowiła się "Może jutro, a może nigdy? Nie wiemy nawet, czy idziemy we właściwym kierunku".
Podniecenie spowodowane nielegalną eskapadą powoli z niej opadało. Była brudna od oblepiającego wszystko pyłu, zmęczona, spragniona i zła. Inaczej wyobrażała sobie to wszystko, to miało być... czym? Romantycznym wieczorem z Jasirim, po którym Alvar sam do nich przydrepta, by oni łaskawie go zabili? Nie, ale na pewno nie myślała o ciągłych kłótniach swojego brata z niebieskookim tuż nad uchem. Najchętniej wróciłaby do domu, tym bardziej, że  zaczynała zdawać sobie sprawę iż ojciec na pewno będzie się o nią bardzo martwił, ale jednak nie zmieniła decyzji. Obiecała Jasiriemu, że pomoże mu w poszukiwaniach, a przyjaciół się do wiatru nie wystawia. Nawet, jeśli nas chwilowo okropnie wkurzają.
***
Kijivu z zainteresowaniem rozglądała się wokół siebie. Choć złoziemskie stado otrzymało od króla Kovu oficjalne pozwolenia na polowania na terenach Lwiej Ziemi, ona rzadko tu przychodziła. Duma nakazywała jej, by nie korzystała z łaski innych, czyniła więc to tylko wtedy, gdy dosłownie przymierała już z głodu, a na Zlej Ziemi nie było ani grama zwierzyny.
Dziś jednak, po kilku tygodniach, znów wkraczała na zielone tereny, gdzie wody było pod dostatkiem, a antylopy i zebry dosłownie podkładały się pod łapy. Choć był już późny wieczór, Damu wciąż nie wrócił do domu. Martwiła się o niego, ale miała nadzieję, że zasiedział się u swojego ojca. Kijivu i jej syn dość często się kłócili, zazwyczaj o jakieś błahostki, ale jednak. Może, nie mówiąc nic nikomu, postanowił pomieszkać trochę na Lwiej Ziemi? Wolała tak myśleć, niż podejrzewać, że coś mu się stało. Jej kochające serce matki by tego nie zniosło.
Dotarła już do podnóża Lwiej Skały. Zerknęła na boki, ani żywej duszy.
"Może wszyscy są już w swoich jaskiniach?" zastanowiła się i zaczęła wspinaczkę na szczyt. Siedziba lwioziemców z niewiadomych przyczyn zawsze ją onieśmielała i wzbudzała nabożny szacunek, lecz teraz uparcie przeskakiwała kamień po kamieniu. W połowie drogi wpadła na coś kudłatego i z grzywką.
- Vitani!- Ucieszyła się Kijivu, pocierając łapą miejsce zderzenia, czyli czoło. - Co ty tu robisz?
- O to samo mogłabym zapytać ciebie.- Niebieskooka uśmiechnęła się do dawno niewidzianej przyjaciółki. - A jeśli chodzi o mnie, to tu mieszkam.
- Ach, głupek ze mnie... Przyszłam po Damu, chyba się trochę u was zasiedział.
- O ile mi się wydaje, nie było go tu dzisiaj. - Zastanowiła się Vitani. - Chodźmy do Kovu, może on powie ci coś więcej, ale nie przestrasz się, mamy tu taki mały zamęt.
Poprowadziła przyjaciółkę za Lwią Skałę, na małą półkę. Zebrała się tam większa część stada, na którego czele siedzieli Kovu z Kiarą, najwyraźniej o coś się kłócąc.
- Mówiłem od razu, że nie powinniśmy mu ufać. I co? Miałem rację. - Ciemnogrzywy patrzył ze smutnym triumfem na żonę. - Teraz nasza córka jest gdzieś tam z tym zbirem, nie wiadomo, czy jeszcze kiedykolwiek ją zobaczymy...
- Zgadzam się z twoim zdaniem, ale bądź dobrej myśli, na pewno niedługo wrócą. - Kiara przytuliła się do męża, by go udobruchać. Ten westchnął i obdarzył ją smutnym uśmiechem.
Na ten widok w Kijivu wezbrała nagle zazdrość. Chciałaby, by to  przytulał Kovu. Najchętniej wydrapałaby Kiarze oczy, jednak w ostatniej chwili powstrzymała się. Chrząknęła tylko, by zaznaczyć swą obecność.
Lwy popatrzyły na nią z zaciekawieniem, jednak gdy tylko zdały sobie sprawę, z kim mają do czynienia, zaczęły szeptać między sobą, patrząc na nią znacząco. Tylko Kovu podszedł do niej, uwalniając się uprzednio delikatnie od Kiary, która rzuciła Kijivu mordercze spojrzenie. Niebieskooka wiedziała, że królowa niechętnie zaakceptowała jej syna, ale ją samą darzy szczerą niechęcią.
- Witaj, Kijivu, co cię do nas sprowadza? - Kovu posłał dawnej kochance miły uśmiech, jakby naprawdę cieszył się z jej wizyty. Lwicy zrobiło się cieplej na sercu.
- Chciałam spytać, czy Damu jest u was. Jeszcze nie wrócił do domu. - Postanowiła zwracać się tylko do Kovu, ignorując wściekłe spojrzenia Kiary i szeptaninę stada.
- Nie, ostatnio w ogóle go u nas nie było. Jeśli chcesz, to pomogę ci go szukać. Ale szczerze mówiąc, to trochę zabawne. Jednego dnia ginie mi oboje dzieci, dosłownie ironia losu.
- A co stało się twojej córce? - spytała niebieskooka.
Pomimo wściekłych pufnięć królowej i jej dość energicznego machania głową, Kovu wyjaśnił uprzejmie, że, pomimo zakazu, jego córka uciekła dziś rano.
- A może oni poszli razem? - Po dłuższym milczeniu odezwał się syn Vitani, Tabris. - Przecież Uri i Damu bardzo się lubią, może on chciał iść z nią i Jasirim, by mieć pewność, że będzie bezpieczna?
Pomimo że Kijivu nie miala zielonego pojęcia, kim może być ów Jasiri, desperacko uczepiła się teorii Tabrisa. Jeśli okazałaby się ona prawdą, istniałby choć cień szansy, że Damu nie leży teraz w kawałkach w jakimś dole.
- Jeśli byłaby to prawda. - Kovu wyraźnie pojaśniał na pysku. - To wręcz mogę być pewny, że Uri wróci cała i zdrowa. Damu na pewno przed wszystkim ją obroni.
***
- Tak, oczywiście, ty obroniłbyś Uri, już to widzę, chyba nawet mysz by cię pokonała w walce.
Powstrzymując mordercze odruchy, młoda księżniczka Lwiej Ziemi przyspieszyła jeszcze kroku. Sza kilka kroków przed bratem i przyjacielem, by choć trochę mniej słyszeć ich ciągłą litanię wzajemnych oskarżeń i obelg. Niestety, ich wściekłe głosy niosły się głośno pośród piasków pustyni, którą od niedawna brnęli. Lwiczka z trudem przedzierała się przez piaszczyste wydmy, udało jej się jednak w końcu pozostawić za sobą daleko w tyle oba lwy tak sobą zajęte, że nie zauważyły chyba nawet faktu, że wokół panowały już prawie doskonałe ciemności.
Nagle Uri dostrzegła daleko na horyzoncie coś jeszcze ciemniejszego od koloru nieba. Poruszało się szybko, wydając głośne, złowieszcze ryki. Księżniczce włos zjeżył się na głowie, zawróciła szybko do brata i przyjaciela. Przerwali oni chwilowo kłótnię i nasłuchiwali w milczeniu.
- Słyszeliście? - odezwał się po chwili Damu. - Co to może być?
- Myślę, że stado. Lwów - odparł zwięźle Jasiri. - Wolałbym jednak z nim się nie spotkać, nie mają chyba zbyt dobrych zamiarów...
- Za późno - oznajmiła lwiczka. - Pędzą wprost na nas, za jakieś dziesięć sekund nas dopadną.
Jak na zawołanie cała trójka rzuciła się do ucieczki.
-------------
Rozdział, jak na mnie, napisany dość szybko, ale jakoś miałam ochotę go napisać, więc jest :). 
Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona, że tak bardzo ucieszył Was mój powrót i nie zapomnieliście o mojej skromnej twórczości. Bardzo dziękuję za każdy komentarz i mam nadzieję, że dalej będziecie ze mną.

18 komentarzy:

  1. Te segmenty z Damu, Jasiriego i Uri dały mi dużo śmiechu :D

    Ciekawe co będzie dalej, pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Ciekawa jestem czy Damu, Jasiri i Uri uciekną przed stadem tych lwów. :) Wspaniała notka, podobały mi się "kłótnie" Damu i Jasiriego. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziwne, że Kovu tak ucieszył się z wizyty kochaniki ... Coś podejrzewam, że chyba ją jeszcze kocha.

    Uwielbiam Twoje rozdziały, nawet jeżeli są na sszybko napisane, to wcale tego nie widać. Naprawdę nie mogę się już doczekać następnego rozdziału :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj ten Kovu! Mam nadzieję, że Kijivu nie zniszczy jego miłości do Kiary. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Heh. "Z tym zbirem"... To mnie rozwaliło na maxa. Rozdziałowi jak zwykle niczego nie brakuje, perfecto i palce lizać :) Oby tak dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ach, jak ja dawno tu nie byłam, jak dawno nie widziałam tych prześwietnych rozdziałów... ^^ Kurcze, mam nadzieję że Kiara weźmie sprawy w swoje ręce (a raczej łapy ^^ ), bo Kovu - tak jak mówili moi poprzednicy - chyba naprawdę jeszcze kocha Kijivu . Czekam z niecierpliwością na następny rozdział :)
    PS. My też przenieśliśmy się na blogspot :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Ta kłótnia Damu i Jasirego była naprawde dobra i nie myślałam że jeszcze pojawi się Kijivu. Czekam na następny roździał:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Kurde. Zawstydzasz mnie. Ja ostatnio nie dodałam nic, a ty tak. No nic, teraz jestem zajęta pisaniem książki, do tego szkoła mnie przytłacza. Ale jednak ty masz to samo, a jednak piszesz rozdziały takie, że trupem się pada.

    OdpowiedzUsuń
  9. Zgadzam się z Cornelią. Trupem się pada! Twoje rozdziały są wyśmienite. Naprawdę piszesz cudownie... Czekam na więcej ^-^

    OdpowiedzUsuń
  10. Super notka! Zresztą, jak zwykle :) Każda twoja notka jest wybitna! Masz bogate słownictwo i potrafisz rozbawić (początek rozdziału). Masz talent!

    OdpowiedzUsuń
  11. Wybaczcie że dawno mnie tu nie było ale już jestem, wspaniała notka Damu i Jasiri niby są prawie dorosłymi lwami a zachowują się jakby wciąż byli lwiątkami na dodatek w ferworze zażartej kłótni spuszczają na chwilę Uri z oka he zupełnie jak niegdyś Timon i Pumba jak zgubili Kiare na kłótni o robalach to dobre widać kolejny przykład na to że historia lubi się powtarzać mam nadzieję jednak że całej trójce uda się uciec przed tymi złymi lwami czekam na następną notkę a i dodam także że blog Takiry przeniósł się na blog.pl a adres nie wiele się zmienił także zapraszam serdecznie na http://krol-lew-4.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  12. Cześć, witam. Ponieważ drugiego podanego przez Ciebie obrazka nie mogę otworzyć w moim edytorze grafiki, prosiłabym o kontakt ze mną przez maila i podanie nowego obrazka. Z góry dziękuję i pozdrawiam, Heather.

    OdpowiedzUsuń
  13. Bardzo podoba mi się twoja notka, ciekawe się czyta, naprawdę. Jestem ciekawa dalszych części. :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Przepraszam, że tak dopiero późno czytam twoją notkę, ale nie miałam czasu. Jestem ciekawa kto goni Uri i resztę?

    OdpowiedzUsuń
  15. Twoje zamówienie zostało zrealizowane ;3 Zapraszam w skromne progi.

    OdpowiedzUsuń
  16. Jejku, jak śliczny szablon Uri! Cudowny!

    OdpowiedzUsuń
  17. Świetny szablon... normalnie mam już dwa powody do zazdrości :D Tylko troszkę słabo widać tekst, ale jest ok :D

    OdpowiedzUsuń
  18. A bardzo fajny rodzdział:) A szablon - zatkało mnie. Blog i notki na 6+!
    Zapraszam do mnie - jest konkurs!

    OdpowiedzUsuń