Lwia Skała, wodopój, wszystkie poznane niedawno zakątki, oddalały się od niego miarowo wraz z każdym kolejnym ruchem łap. Zostawiał za sobą nowych przyjaciół, siostrę, wkraczając w... co? Nie wiedział sam.
"Jesteś żałosny" z gorzką autoironią pomyślał Jasiri "Wiesz dobrze, czym musi skończyć się twoja wyprawa. Samotny lew, zmierzający na ślepo, by pomścić śmierć rodziny, nie może odnieść sukcesu. Pomijając fakt, że jest szansa jedna do tysiąca, że w ogóle odnajdziesz to stado, jak zamierzasz ich pokonać? Staniesz sobie na środeczku, grzecznie uśmiechniesz i tak po prostu ich powybijasz?".
Zdrowy rozsądek podpowiadał mu, że powinien się wycofać, lub w lepszym przypadku poprosić lwioziemskie stado o pomoc w zemście. Wiedział jednak, że Kovu nie zaryzykowałby życia swoich lwów dla "wymysłu" jakiegoś obcego, wtryniającego się bezczelnie w życie jego córki. Musiał jednak coś zrobić, chęć zemsty i nienawiść popychała go wciąż dalej i dalej, pchając go w prost w ramiona śmierci. Jednak, gdyby udałoby mu się zabić chociaż jednego lwa winnego śmierci jego rodziny i stada, jego przyszła krwawa ofiara nie pójdzie na darmo.
Zerknął po raz ostatni za siebie, na Lwią Skałę skąpaną w promieniach wschodzącego słońca. O tej porze wyglądała niczym nierzeczywisty sen nieuleczalnego marzyciela. Jasiri przyłapał się jednak na tym, że jego myśli nie zaprząta wcale majestatyczna siedziba tutejszych lwów. Obiekt jego zainteresowania znajdował się wewnątrz niej, śpiąc teraz słodko.
Uri.
Na myśl o kremowej lwiczce coś boleśnie ścisnęło mu serce. Musiał wreszcie przyznać sam przed sobą, że zakochał się w młodej księżniczce, a każda chwila bez niej nie jest nic warta.
"Dobrze, że jej ojciec, jak można było się tego spodziewać, kategorycznie zabronił jej iść ze mną" przekonywał sam siebie "Nie wybaczyłbym sobie, gdyby jej się coś stało z mojej winy. A jednak... Chciałbym, by była teraz tu, ze mną".
Dotarł do rzeki dzielącej Lwią i Złą Ziemię. Pochylił się nad taflą wody, by się napić. Krzyknął zaskoczony, gdy poczuł, że coś atakuje go z impetem i wciąga wprost do lodowatej wody.
***
Złoziemskie stado jeszcze smacznie spało, gdy pewien młody lew o brązowym futrze i ciemniejszych początkach grzywy wlókł się niespiesznie przez swoje przyszłe królestwo - pozbawione roślinności i zwierząt, za to z nadmiarem kamieni i piasku, ale jednak.
Damu nie miał określonego celu wędrówki. Ostatnie kilka tygodni wstawał przed świtem i spacerował po Złej Ziemi tylko po to, by choć na chwilę zapomnieć. O jej pięknych, zielonych oczach, ujmującym uśmiechu i wspaniałym charakterze. O swojej siostrze.
- To nie tak miało być! Nie tak... - krzyknął w niebo, uderzając z furią łapą o jakiś pień drzewa. - Wy, władcy z przeszłości, powinniście mi pomagać, ogłuchliście?! No tak, kto by się przejmował takim nędznym lwem jak ja, niechcianym synem króla. - Łzy pociekły mu po pysku.
Mimo upływającego czasu jego uczucie do Uri nie mijało. W nieskończoność zastanawiał się, co teraz robi i o czym myśli. Męczyły go również nieustanne aluzje Farasi, że jako jedyne młode osobniki w stadzie powinni się pobrać. Najchętniej uciekłby od tego wszystkiego na Lwią Ziemię, lecz nie wiedział, czy ojciec dalej gniewa się na niego. No i Uri... Jeszcze bardziej rozrywałaby krwawiącą ranę w jego sercu.
Postanowił przejść się do Rzeki Granicznej. Chłodna woda dobrze mu zrobi, jeśli nie chce cały dzień chodzić z zapuchniętymi od płaczu powiekami. Był już prawie przy wyznaczonym przez siebie miejscu, gdy zobaczył dwie lwie postacie stojące po lwioziemskiej stronie granicy. Było wyraźnie widać, że nie mogą dojść do porozumienie w jakiejś sprawie. Jedna z postaci, kremowa lwiczka o zielonych oczach, mówiła coś podniesionym tonem, a niebieskooki samiec przemawiał do niej łagodnie. Damu przyspieszył kroku, gotów w każdej chwili pomóc siostrze, choć nie wydawało się, by takowej potrzebowała.
- Uri! Co ty tu robisz tak wcześnie? - Jednym szybkim ruchem przeskoczył rzekę. - I na dodatek z... nim?- Rzucił niechętne spojrzenie Jasiriemu, który również niezbyt cieszył się z ponownego spotkania.
- Idę z Jasirim szukać morderców jego rodziny. - Lwiczka posłała bratu niewinne spojrzenie.
- Co?! Nigdzie nie idziesz, to niebezpieczne, zostajesz w domu! - krzyknęły jednocześnie dwa lwy. Popatrzyli na siebie z nienawiścią, jakby urażeni, że ten drugi go "małpuje". Damu dopiero teraz zauważył, że zarówno Uri, jak i Jasiri, mają dziwnie posklejane futra, jakby zaliczyli przed chwilą kąpiel.
- Nie pytam was o zdanie. Idę, czy wam się to podoba, czy nie. - Księżniczka popatrzyła twardo na brata i przyjaciela. - Nie możecie mi zabronić.
- A ojciec zgodził się na to? - z niedowierzaniem spytał Damu. - Wie coś o tym w ogóle?
- No... Nie zgodził się. Ale i tak nie obchodzi mnie jego zdanie. A jeśli tak bardzo zależy wam na moim bezpieczeństwie, to możesz iść z nami, Damu. Po wszystkim powiesz ojcu, że pilnowałeś swojej małej siostrzyczki. - Zaśmiała się.
Jasiri zamrugał zdziwiony. Co ona kombinuje?! Nie miał kompletnie ochoty na towarzystwo jej psychicznego braciszka. Musiał jednak przyznać, że trzy lwy mogą zdziałać stanowczo więcej niż jeden. I może uda mu się użyć Damu jako przynęty dla wrogów...
- No to w drogę - westchnął Jasiri. Martwił się o bezpieczeństwo Uri, ale wiedział, że nijak nie da jej się przekonać do zmiany postanowienia, a przemocy wolał uniknąć.
- W drogę - powtórzył Damu. Najchętniej wpakowałby niebieskookiego do Rzeki Granicznej, z której niedawno chyba się wygramolił, ale na pozbycie się lwa przyjdzie jeszcze czas.
- W drogę. - Radosna jak słoneczko Uri obdarzyła dwóch towarzyszy podróży promiennym uśmiechem. Odpowiedzieli wymuszonymi grymasami.
Łapa za łapą powędrowali w stronę słońca wznoszącego się powoli na niebie.
-------------
Wróciłam do pisania tego bloga. Nie wiem, czy ktoś z Was w ogóle to przeczyta, może przeznaczyliście mnie już na straty. Nie wiem. Wiem tylko, że stęskniłam się strasznie za moją wersją KL4, za Uri, jej rodziną i przygodami. Postaram się pisać dość regularnie, czyli tak co dwa tygodnie, ale w drugiej gimnazjum nauki jest strasznie dużo, więc nic nie obiecuję. Nawet jeśli nikt nie będzie już czytał tego bloga, to trudno. W czasie mojego "urlopu" zrozumiałam, że opowiadanie pisze się głównie dla siebie, choć oczywiście Wasze komentarze skutecznie mnie motywują :). Ten rozdział chciałabym zadedykować Cornelii z Mój Król Lew, ona już wie, dlaczego :).
W międzyczasie, jeśli kogokolwiek interesują klimaty średniowiecznej Skandynawii i inne spojrzenie na magię, zapraszam na mój drugi blog.
Fajnie, że wróciłaś do pisania tego bloga, bo rozdział bardzo mi się podobał i czekam z niecierpliwością na kolejne. Zapraszam na moje blogi:)
OdpowiedzUsuńHeh, "psychicznego", hehehe! Twój blog jest świetny, bardzo mi się podoba. Dodaję się do obserwatorów :)
OdpowiedzUsuńSuper, że wróciłaś do pisania. Tęskniłam za twoimi opowiadaniami :) Jestem ciekawa jakie przygody czekają Uri?
OdpowiedzUsuń"I może uda mu się użyć Damu jako przynęty dla wrogów..."
OdpowiedzUsuńJakie to było chamskie... :D Bardzo fajnie, że wróciłaś do swojego opowiadania. Rozdział bardzo ciekawy i z niecierpliwością czekam na następny ;)
Wspaniały rozdział. Jasiri według mnie zachował się trochę.. Dziwnie? A może i trochę śmiesznie... xD Piszesz cudownie, czekam na więcej.
OdpowiedzUsuńDodaję się do obserwatorów, a blog do linków. :)
Nawet nie wiesz jak wielki banan wykwitł mi na twazy gdy zobaczyłam, że napisałaś nowy rozdział ! :D Uwielbiam Twoją pisaninę : 3 Czytając wcześniejsze komentarze widzę, że wszystko został już ,, powychwalane " c: No to ja już chyba nie mam o czym się rozpisywać ...
OdpowiedzUsuńTak strasznie długo na to czekałam i nareszcie! Rozdział jest świetny, takie jak to potrafisz napisać. A za dedykację baaaaardzo dziękuję.
OdpowiedzUsuńMam małe pytanko - jak zrobiłaś "rozsuwające się" wyrazy, gdy na nie się najeżdża? Będę wdzięczna za odpowiedź:)
OdpowiedzUsuńWiesz dobrze że powróciłaś do pisania nie mogłem się doczekać tej notki jest bardzo ciekawa i dość zabawna z powodu wygłupu Jasiriego i Uri :)biedny Damu oby szybko zapomniał o Uri inaczej nigdy nie będzie szczęśliwy i mam nadzieje ze także i on pozna kogoś kto pomoże mu zapomnieć o tamtej czekam na kolejną notkę i zapraszam do nas na http://krol-lew-4.blog.onet.pl/
OdpowiedzUsuńJuż nie mogłam się doczekać :D cieszę się, że nie wyszłaś z formy i ta notka niczym nie odbiega od poprzednich. :D Co tu dużo mówić? Genialne.. :D
OdpowiedzUsuń