piątek, 21 września 2012

20.Córka Vitani

Uri i Jasiri zostali przyjaciółmi. Oczywiście nie nastąpiło to już po ich pierwszym spotkaniu, księżniczka Lwiej Ziemi nie należała do lwów, które od razu nazywały innych "przyjaciółmi", gdy prawie jeszcze ich nie znają.
Od przyjęcia trójki lwów do stada minęło kilka dni. Damu, po dość ostrej rozmowie wychowawczej przeprowadzonej z Kovu nie pokazał się jeszcze ani razu na Lwiej Skale. Uri troszkę za nim tęskniła, lecz większość jej czasu i myśli zajmował Jasiri, z którym spędzała długie godziny, zwiedzając Lwią Ziemię lub po prostu rozmawiając. Czasem na przechadzki wybierał się z nimi także Tabris, co było dość dziwne, zważywszy na jego wrodzoną nieśmiałość. Zdaniem jego kuzynki nie było w tym jednak nic dziwnego, niebieskooki był bardzo sympatyczny i także polubił syna Vitani. Ale cóż, ona była przecież zakochana i nawet gdyby Jasiri tylko kichnął, ona uznałaby to za ósmy cud świata.
Ranek dopiero zawitał na sawannę. Dzień zapowiadał się chłodny i mglisty, padał lekki deszczyk, nie pomniejszając jednak irytacji króla, jak czynił to z ciężkimi chmurami przyozdabiającymi niebo.
- Co oni tam wyrabiają? - Kovu zerknął niespokojnie w zaciemniony kąt jaskini, z którego od kilkunastu minut dobiegały przyciszone glosy i śmiechy jego córki i Jasiriego, który niby przypadkiem ją odwiedził.
- Kochanie, przecież tylko rozmawiają. Nie planują raczej zamachu na króla. - dodała Kiara, by rozśmieszyć męża, lecz ten tylko znów podejrzliwie łypnął do kąta.
- Kto go tam wie...
Dalsze słowa zagłuszyli na szczęście sami sprawcy jego złego humoru, którzy, nie przerywając zawziętej dyskusji, próbowali wyjść z groty.
- A gdzie to się panienka wybiera? - Kovu zagrodził im drogę, nie zaszczycając jednak Jasiriego ani spojrzeniem.
- Na dwór, tato. - Uri przewróciła demonstracyjnie oczami. Miała już dość nadopiekuńczości ojca, narzekał kiedyś na zachowanie Simby, a teraz sam zachowywał się zupełnie tak samo!
- Przecież pada. Nigdzie nie idziesz.
- Ale...
- Och, właśnie przypomniałam sobie, że muszę pilnie porozmawiać z Vitani. Uri, pójdziesz po ciocię, prawda? Nawet taki mały deszczyk źle na mnie wpływa, rozumiesz? - Kiara westchnęła cierpienniczo, lecz ukradkowo puściło oko do córki.
- Jasne, mamo, pa, tato! - Nie czekając na sprzeciwy ojca, wybiegła z groty. Jasiri poszedł w jej ślady, przy okazji dostrzegając mordercze spojrzenie Kovu skierowane trochę do niego, a trochę do Kiary. Królowej szykowała się niezła pogawędka wychowawcza.
***
- Widziałeś jego minę? Nie mógł uwierzyć, że ktoś sprzeciwił się jego rozkazom. - Gdy byli już dość daleko od Lwiej Skały, księżniczka roześmiała się głośno i zaczęła łapać na język krople deszczu. Po chwili jednak zmarszczyła groźnie brwi, usiłując naśladować zagniewanego ojca i zaczęła go przedrzeźniać. - "Nie idź tam, Uri, to niebezpieczne. Nie wychodź w ogóle z groty, twój tatuś będzie wszystko robił za ciebie"
Jasiri stłumił chichot i otrzepał się z wody. Nie chciał wyglądać jak jakaś zmokła kura, tym bardziej nie przed Uri.
- To gdzie dzisiaj idziemy? Potem muszę wstąpić do cioci, ale mamy jeszcze trochę czasu, nim ojciec postawi na nogi całą sawannę, martwiąc się o swoją małą córeczkę. - Księżniczka znów zaczęła biegać, tym razem w kółko, podskakując przy okazji. - Może do baobabu Rafikiego? Tam cię jeszcze nie było.
- Nie, dziś wybierzemy się do mojej siostry, chciała z tobą porozmawiać.
- Do Juy? No... dobrze. - Księżniczka spochmurniała nieco. Niezbyt lubiła niebieskooką. Nie chodziło o to, że tamta jest niemiła, po prostu miały zupełnie różne charaktery; Jua była cicha i poważna, a Uri... no, wiadomo jaka była.
"Muszę ją kiedyś przedstawić Tabrisowi, na pewno się polubią" pomyślała i poszła za Jasirim.
- To tu mieszkacie?! - wykrzyknęła po kilku minutach, gdy zatrzymali się koło małej skałki, prawie nie mającej zadaszenia. - Przecież zaraz się przeziębicie w tym deszczu!
- Mamy nadzieję, że twój ojciec pozwoli nam wkrótce zamieszkać na Lwiej Skale, do tego momentu jakoś się przemęczymy - odpowiedział jej cichy głos Juy, której z początku nie zauważyła.
- Cześć, Juo. Hej, maleńka. - Posłała uśmiech małej lwiczce siedzącej koło niebieskookiej. - Porozmawiam z moim ojcem, może wcześniej pozwoli zamieszkać wam z nami na Lwiej Skale.
- I ty w to wierzysz? - mruknął Jasiri, lecz przyjaciółka go zignorowała. Podeszła do Juy i usiała koło niej. Trafiła oczywiście w sam środek kałuży. Skrzywiła się, lecz  nie przesunęła się.
- Słyszałam, że chciałaś ze mną o czymś porozmawiać? - spytała przyjaźnie.
- Tak. - Jua zaczęła myć małą Mirembe, której widocznie to się nie podobało, bo próbowała się wyrwać. - Mała zasługuje na prawdziwą matkę, ja, mimo że bardzo ją kocham, nie nadaję się do tej roli. Chciałam cię prosić, byś znalazła jakąś lwicę chcącą podjąć się takiego zadania. Zrobisz to dla mnie? Proszę.
- Dobrze. - Uri zaczęła się intensywnie zastanawiać, która lwica chciałaby przygarnąć małą. Jej matka, Kiara, bardzo lubiła dzieci, lecz ojciec byłby raczej sceptyczny. Kto jeszcze...? Może ciocia Vitani? Niedawno straciła męża, może chciałaby zająć swoje myśli czymś innym, niż ciągłym zamartwianiem się.
- Mam pewien pomysł - powiedziała. - Moja ciotka jest starszą, ale bardzo kochającą i odpowiedzialną lwicą. Możemy ją zapytać, czy nie chciałaby przygarnąć małej, chodźcie.
Cała czwórka - Mirembe niesiona przez Juę - ruszyła w stronę groty Vitani i Tabrisa u podnóża Lwiej Skały.
- Ciociu? Tabris? - Uri wsunęła się nieznacznie do jaskini, nie chcąc przeszkadzać Vitani, gdyby ta była akurat w złym nastroju i nie chciała przyjmować gości.
- Mój syn jest u Rafikiego, skaleczył się w łapę. - Padła niechętna odpowiedź spod jednej ze ścian.
- Biedak... - Uri postanowiła, że niedługo odwiedzi kuzyna, ostatnio go trochę zaniedbała. - Ale my bardziej do ciebie, ciociu, możemy?
Lwica potakująco kiwnęła głową, a reszta towarzystwa, ociekająca wodą, weszła do groty. Jua postawiła Mirembe na ziemi.
- Co was do mnie sprowa...? Och! - Vitani spojrzała ze zdziwieniem na swoje łapy, do których przytuliła się mała lwiczka, patrząca teraz na nią wielkimi niewinnymi zielonymi oczkami.
- Zaraz ją wezmę. - Jua podeszła kilka kroków do lwicy z grzywką, lecz ta zaprzeczyła szybko.
- Nie, nie trzeba. Co, maleńka? - szepnęła do zielonookiej i przytuliła ją. Ta wtuliła się w futro lwicy i zasnęła po chwili.
Uri zamrugała zdziwiona. Jej ciocia pierwszy raz od kilku tygodni wydawała się spokojna i... szczęśliwa?
Wymieniła z Jasirim porozumiewawcze spojrzenia - mała znalazła swoją zastępczą mamę.
***
Kilka dni później pogoda była już znacznie ładniejsza. Uri taplała się samotnie w wodopoju, gdy  zaskoczył ją Jasiri.
- Mam cię! - Usłyszała i już po chwili leżała po uszu w wodzie, przygnieciona czyimś ciężarem.
Szamotali się chwilę, rozchlapując dookoła drobinki bezbarwnej cieczy.
- Co się stało? - spytała, gdy zauważyła, że tamten próbuje jej coś powiedzieć.
- Ja... chciałem się z tobą pożegnać. Jutro wracam na poszukiwania prawdziwych morderców mojego stada. - Lew spuścił wzrok. - Zrozum, nie chcę odchodzić, ale muszę.
- Idę z tobą.
- Co? - Lew popatrzył zdziwiony na Uri. - Ojciec cię nie puści, a poza tym ta wyprawa będzie niebezpieczna. Specjalnie nie biorę mojej siostry, by jej nie narażać.
- A jeśli się zgodzi? - przerwała mu, buńczucznie przekrzywiając łeb. - To mogę iść z tobą?
- Gwarantuję, że się nie zgodzi.
- To patrz i ucz się. - Z pewną zwycięstwa miną poszła w stronę Lwiej Skały.
-------------
Wiem, że notka wyszła krótko, nudno i ogólnie strasznie, ale jakoś nie mam ostatnio weny do tego bloga...

8 komentarzy:

  1. Genialny rozdział ! Mam nadzieję, że Mirembe będzie szczęśliwa razem z Vitani :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wzruszający był ten moment Mirembe z Vitani :) Wyborny rozdział, czekam na dalsze części :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Hehe no zobaczymy jak zareaguje moje własne ja na te wiadomość od własnej córki xD pytanie czy sie zgodzę pewnie że nie xD nie no teraz tak na poważnie fantastyczna notka dobrze ze Vitani jest teraz na nowo szczęśliwsza ciekawe co na to Tabris jestem też ciekaw jak ta zareaguje na wieść że Kopa jednak żyje współczuje Vitani bo będzie rozdarta między wspomnieniem o mężu którego kochała a jej dawnym ukochanym który jednak żyje pytanie jak postąpi także Kovu nie mogę się już doczekać następnej notki aj i zapraszam także do moich notek http://krol-lew-4.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak zawsze genialne. :D przepraszam, że u mnie nic się ostatnio nie pojawia, ale komputer był w remoncie.. :/ Poza tym planuję małą niespodziankę... :>

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeju, jak zwykle świetnie! A poza tym Tryfonka i Uri, macie siłę woli! No dobrze spróbuję napisać jeszcze post... A, i zapraszam na forum o królu lwie: www.lwiaprzygoda.cba.pl - Napradę zachęcami i zapraszam! Mnie znajdziecie jako Uzuri.

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowny rozdział :) Cieszę się, że wreszcie coś napisałaś. Nie mogłam się doczekać :D
    Cóż mogę powiedzieć. Wzruszyłam się trochę, gdy Vitani przytuliła się do Miarembe :') Ciekawa jestem , jak zareaguje na to Tabris, oraz Kopa
    No i mam nadzieję że Kovu pozwoli Jasiriemu i Jue zamieszkać na Lwiej Skale.

    Zapraszam serdecznie www.krollew-dalszelosy.blog.onet.pl :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Gratulacje rewelacyjny rozdział oby tak dalej :)

    zapraszam do mnie na

    http://lwiaziemia-panowanie-pokole.blogspot.com

    mam nadzieje że się spodoba

    OdpowiedzUsuń