- Tato... Tato! Wstawaj! Miałeś mi dzisiaj pokazać coś ważnego, nie pamiętasz?
Nad Lwią Ziemią powoli wstawał dzień. Wszystkie lwy jeszcze spały. Wszystkie? No, prawie. Mała księżniczka była już rześka jak skowronek i wprost nie mogła doczekać się niespodzianki przygotowanej przez tatę.
- Kovu, proszę cię, weź ją, ja chcę jeszcze trochę pospać - jęknęła Kiara, nie otwierając nawet oczu. Pacnęła męża lekko łapą po karku.
- Cooo? Ja nie chcę placków... - wymamrotał nieprzytomnie ciemny lew z blizną na oku, lecz szybko się rozbudził. - Aaa, miałem pokazać ci królestwo dziś rano! Całkiem wyleciało mi z głowy, przepraszam. - Przeciągnął się i ziewnął. - No to chodźmy.
Kovu i Uri wyszli z jaskini. Poranne słońce świeciło tak jaskrawym blaskiem, że musieli aż przymknąć oczy. Doszli jakoś na czubek Lwiej Skały i tam usiedli. Małej z wrażenia zaparło dech w piersi. Jeszcze nigdy nie wychodziła o tej porze z domu, więc nie miała okazji zobaczyć pięknego widoku, jaki się teraz przed nią pojawił.
Przed jej pyszczkiem rozciągała się sawanna, jeszcze o tej porze wyludniona, skąpana w blasku czerwonożółtego wczesnego słonka. Lwiczka mimowolnie westchnęła z zachwytu.
- Piękny widok, prawda? - Kovu odetchnął głęboko rześkim rannym powietrzem - A teraz popatrz, Uri. Tak daleko, jak zdołasz zobaczyć, wszystko, co opromienia słońce... będzie należeć kiedyś do ciebie.
- Naprawdę? I to wszystko będzie moje...? - szepnęła zdziwiona królewna.
Wiedziała, że kiedyś będzie rządzić Lwią Ziemią, ale nie spodziewała się, że jej terytorium będzie aż takie rozległe. - A to takie małe czarne coś, tam? To też będzie moje?
- Nie, to nie należy do nas. Tam jest Cmentarzysko Słoni i Zła Ziemia. Masz tam nigdy nie chodzić, pod żadnym pozorem, zrozumiałaś?
- No dobrze, ale dlaczego?
- Bo tam jest niebezpiecznie. - Uciął temat jej ojciec. - Chodź, pokażę ci królestwo z dołu.
Zeszli z Lwiej Skały. Kovu zaczął oprowadzać córkę po sawannie i opowiadać różne historie związane z mijanymi miejscami.
- Tato... - zaczęła Uri, gdy mijali właśnie baobab Rafikiego. - Dlaczego ty jeszcze nie jesteś królem? Przecież dziadek Simba mógłby przekazać ci już władzę, no nie?
- Tak, mógłby, ale ja jeszcze nie chcę być władcą. To ogromna odpowiedzialność i codzienny wysiłek, a nie tylko zabawa. Boję się ,że nie podołałbym królewskim obowiązkom.
- E tam, a ja chciałabym już sama rządzić!
- Hej, raczej nie sama, bo razem z tobą byłby władcą twój mąż.
- Po co mi mąż? Chłopcy są głupi! Oczywiście wykluczając ciebie, dziadka Simbę, wujka Taia i Tabrisa, ale Tabby to mój kuzyn, a nie chłopak!
- Ach, Uri. - Uśmiechnął się Kovu, czochrając córeczkę po łebku. - Zobaczymy, co powiesz o innych lewkach za kilka lat... Tymczasem chodźmy na śniadanie, zrobiło się dość późno!
***
- Taaabris! - Uri podbiegła po posiłku do kuzyna bawiącego się samotnie nieopodal Lwiej Skały. - Dziś to ja pokażę ci świetne miejsce. - Opowiedziała mu o Złej Ziemi i Cmentarzysku Słoni.
- Ale przecież mówiłaś, że nie możesz tam chodzić?
- E tam, mój tata na pewno przesadza i pewnie wcale nie jest tam niebezpiecznie.
- A jeśli jednak jest?
- To wtedy wrócimy do domu, obiecuję!
- Obiecujesz na swój ogon?
- Tak.
- No dobrze - westchnął zrezygnowany lewek. Wcale nie miał ochoty iść tam, gdzie zabrania wujek Kovu, ale jak zawsze uległ kuzynce.
- No to chodźmy! Powiedziałam moim rodzicom, że będę u ciebie, a twoim, że ty będziesz u mnie, świetny pomysł, prawda? - Z dumą popatrzyła na kuzyna.
- Normalnie genialny - westchnął lewek. - Chodźmy już, im szybciej pójdziemy, tym szybciej wrócimy.
I poszli.
No widze ze postanowiłaś się jednak przenieść tu nie dziwie się skoro onet wariuje, a i ja chciałem dodać notkę a onet jak wiadomo robił psikusy, cóż jakoś udało mi się wrzucić notke mam nadzieje że takich akcji nie będzie za często bo można by zwariować
OdpowiedzUsuń