Od prezentacji minęło już kilka tygodni. Obydwa lwiątka umiały już mówić i chodzić, choć czasem jeszcze plątały im się łapki. Mała księżniczka bardzo lubiła bawić się ze swoim kuzynem, przeżywali razem mnóstwo przygód i odkrywali nowe, ciekawe miejsca.
- Uri! Chodź się pobawić! - W pewien słoneczny dzień Tabris wbiegł do Groty Królewskiej.
- Idę, idę - mruknęła lwiczka, chciała do niego podbiec, lecz przytrzymała ją Kiara za kark. - Mamo! Puść mnie!
- Muszę cię najpierw umyć. Chyba nie chcesz chodzić brudna? - cierpliwie tłumaczyła lwica.
- No nie, ale... - próbowała zaprotestować Uri, lecz nic to nie dało. Tak jak dziadek nie cierpiała kąpieli.
- Chcę ci coś pokazać, ale cśś, to tajemnica - szepnął konspiracyjnie lewek.
- Co tam knujecie? - spytała z uśmiechem Kiara, nie przestając myć córeczki.
- Eee... nic, ciociu! Tak sobie po prostu szepczemy. - Uśmiechnął się nieszczerze Tabby.
- Aaa... - mruknęła ze zrozumieniem lwica. Wiedziała, że lwiątka coś kombinują, ale nie chciała za bardzo się dopytywać. W końcu mają prawo do swoich sekretów, o ile nie są one niebezpieczne, a na to nie wyglądało.
Wreszcie mycie się zakończyło i lwiątka mogły iść się bawić.
- Pamiętajcie, by być w pobliżu Lwiej Skały! - krzyknęła tak dla zasady Kiara. Wiedziała, że takie ruchliwe brzdące i tak złamią nakaz.
- Dobrze! - odkrzyknęły lwiątka, choć cel ich wyprawy był znacznie dalej.
- No, to co mi chciałeś pokazać? - spytała niecierpliwie Uri, gdy oddalili się już trochę od domu.
- Cierpliwości. Powiem ci, gdy dojdziemy do wodopoju.
- A co ja niby, nigdy wodopoju nie widziałam? - mruknęła, ale posłusznie poszła za lewkiem.
Wreszcie doszli. Na sawannie panował wielki upał, więc wiele zwierząt przyszło się napić. Byli wśród nich także rodzice Tabrisa i dziadkowie Uri.
- Cześć, dzieciaki! Co porabiacie? - spytał Simba, liżąc na powitanie Uri po policzku.
- A tak sobie spacerujemy - bąknęła lwiczka.
Lwy wymieniły między sobą zdziwione spojrzenia. Uri i Tabby często ganiali się, bili na niby i ogólnie rozpierała ich energia, ale żeby... spacerować?
Lwiątka szybko pożegnały się z rodziną. Tabris poprowadził kuzynkę za wodopój, a potem skręcił w lewo. Przedarli się przez krzaki i ujrzeli fantastyczny labirynt stworzony ze ścian skalnych tworzących groty. Obok wejścia znajdowało się małe źródełko.
- Łał.. .jak tu fajnie! - zachwyciła się Uri. - Kiedy to odkryłeś?
- Wczoraj, gdy poszedłem się napić, zabłądziłem i przez przypadek trafiłem tu. - wyjaśnił. - Chyba nikt nie wie o tym miejscu, więc jest tylko nasze!
- Musimy je jakoś nazwać. Może... Miejsce UiT, czyli Uri i Tabrisa...? Tak, to wspaniała nazwa! Obiecaj tylko, że nikomu nie powiesz i to będzie tylko nasza kryjówka.
- Obiecuję. - Przyrzekł uroczyście lewek, kładąc prawą łapę w okolicy serca. - A może pobawimy się teraz w zapasy?
- Oczywiście! Wrrr... - zawarczała na niby i jak zwykle wygrała.
Bawili się aż do obiadu, na który wrócili na Lwią Skałę.
- O, Uri, dobrze, że już jesteś. - Przywitał ją Kovu. - Jutro rano coś ci pokażę, dobrze?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz