From the day we arrive on the planet
And blinking, step into the sun
There's more to be seen than can ever be seen
More to do than can ever be done
Some say eat or be eaten
Some say live and let live
But all are agreed as they join the stampede
You should never take more than you give
In the Circle of Life
It's the wheel of fortune
It's the leap of faith
It's the band of hope
Till we find our place
On the path unwinding
In the Circle, the Circle of Life
Some of us fall by the wayside
And some of us soar to the stars
And some of us sail through our troubles
And some have to live with the scars
There's far too much to take in here
More to find than can ever be found
But the sun rolling high
Through the sapphire sky
Keeps the great and small on the endless round
On the path unwinding
In the Circle, the Circle of Life.*
Wschodzące słońce opromieniało tłum zwierząt śpieszących w jednym kierunku - w stronę Lwiej Skały. Każda antylopa, każda zebra, a nawet każda najmniejsza surykatka chciały zobaczyć nową dziedziczkę lwiego tronu. Wreszcie byli u celu. Stanęli nieruchomo i czekali. Młode zwierzęta od czasu do czasu przebierały niecierpliwie łapką lub kopytkiem. Wreszcie na czubku majestatycznej skały pojawił się stary pawian o imieniu Rafiki trzymający w rękach małą kremową kuleczkę. Za nim szedł Kovu z Kiarą, a jeszcze za nimi podążali Simba i Nala. Potem pawian podniósł do góry lwiątko. Wszystkie zwierzęta oszalały z radości - muczały, piszczały, trąbiły... Nagle z nieba padł jasny promień oświetlający kuleczkę, a w świetlistym obłoku ukazali się szczęśliwi pradziadkowie - Mufasa z Sarabi, a tuż obok nich stał jakiś obcy lew i również się uśmiechał. Niestety nikt go nie zauważył.
***
- Nadal nie mogę uwierzyć, że jestem ojcem - szepnął Kovu po skończonej prezentacji. - Jestem taaaki szczęśliwy!
- Ja też - westchnęła Kiara, myjąc delikatnie lwiątko.
- A jak zamierzacie ją nazwać? - spytała Nala, wchodząc do groty.
- Hmm... Jest taka podobna do ciebie, mamo, tylko oczy ma po Kovu... Może Nala? Albo Nela?
- Nie, wszyscy by się potem mylili, o kogo chodzi.
- No to... - Zastanowił się Kovu. - Uzuri? Jest najpiękniejszą lwiczką, jaką widziałem, więc imię bardzo by do niej pasowało.
- Nie, wymyślmy coś oryginalniejszego, tak nazywa się co piąta lwica. - Simba także przyłączył się do nazywania wnuczki.
- O, wiem! - Ucieszyła się Nala, jakby właśnie wygrała główną nagrodę w teleturnieju. - Nazwijmy ją Uri!
- Świetnie! - zawołali jednomyślnie młodzi rodzice.
Maleńka popatrzyła uważnie na matkę i ojca zielonymi oczkami, a potem uśmiechnęła się. Widocznie także jej przypadło do gustu imię.
Vitani urodziła w tym czasie co Kiara, tyle że chłopca. Lwiątko miało jasną sierść, ciemną grzywkę i śmieszne pędzelki na końcu uszu, takie same jak u jego ojca. Ona i Tai byli bardzo szczęśliwi i nazwali synka Tabris.
Cała sawanna świętowała radosne wydarzenia.
***
Czy na pewno cała? No, prawie. Pewien czarnogrzywy lew z blizną na oku obserwujący z tyłu prezentację Uri nie miał zbyt pogodnego nastroju. Po głowie snuł już mu się pewien plan...
* Elton John "Circle of Life"
-------------
Blog przeniesiony z http://krol-lew-dalsze-losy.blog.onet.pl/
Świetne!!!
OdpowiedzUsuńPolecam także mój blog.
lwiaskala.blog.pl
Niedawno zaczęłam czytać tego bloga... i przyznam, że jest bardzo ciekawy. Imiona bohaterów są oryginalne, podobnie jak sama fabuła. Lew z blizną to zapewne Skaza..., co może oznaczać, że lew przeżył upadek z Lwiej skały!
OdpowiedzUsuńZabieram się za czytanie następnych notek :)
Zapowiada się obiecująco. Postaram się w najbliższej przyszłości przeczytać resztę rozdziałów. Szykują się długa, ale myślę, że przyjemna lektura :)
OdpowiedzUsuń