Nad Afryką wstawał nowy dzień. Choć słońce nie przebiło się jeszcze przez potężny szczyt Kilimandżaro, to horyzont przybrał już lekki odcień pomarańczy. Słaby wiaterek, wędrujący leniwie przez sawannę, dotarł już do czubka potężnej i majestatycznej Lwiej Skały, musnął lekko siedzącą tam kremową lwicę i pognał dalej.
Wspomniana wcześniej przeciągnęła się leniwie i znów zapatrzyła się w piękny widok rozciągający się przed jej pyszczkiem. Choć widziała go już nie raz i nie dwa, nieodmiennie poruszał jakieś głęboko ukryte w niej uczucia i sprawiał, że nie mogła oderwać od niego wzroku.
Być może właśnie ze względu na swój wyjątkowy urok młoda księżniczka udawała się zawsze wczesnym rankiem na szczyt Lwiej Skały, gdy miała jakiś problem lub sprawę do przemyślenia. Także dziś, na długo przed wschodem słońca, wymknęła się cicho z jaskini i pobiegła na ulubioną półkę skalną.
Nie miała żadnych poważniejszych zmartwień, lecz już niedługo, za kilka godzin, miała być poddana swoistej próbie, która zadecyduje, czy nadaje się na pełnokrwistą lwicę. Mowa tu oczywiście o pierwszym polowaniu.
Choć Uri polowała już kilkakrotnie z matką i resztą stada, nie opuszczał jej lęk - czy podczas tej najważniejszej, samotnej próby, wszystko pójdzie dobrze? Lwiczka, jak wiadomo, nie umiała przewidywać przyszłości, więc na odpowiedzi musiała trochę poczekać.
- Uri? Czemu nie śpisz, kochanie?
Księżniczka odwróciła się niechętnie do pytającego. Nie lubiła, gdy ktoś przerywał jej samotne poranki na szczycie Lwiej Skały. Mina poprawiła się jej jednak, gdy zobaczyła, że nieproszonym gościem jest nie kto inny, jak jej babcia Nala, którą przecież bardzo lubiła, pomimo że ta nie miała dla niej zbyt dużo czasu.
Niebieskooka popatrzyła zatroskana na wnuczkę. Nie znała jej zbyt dobrze, wolała siedzieć w jaskini i opłakiwać zmarłego syna, niż bawić się z małą. Bardzo tego żałowała, ale co z tego? Czasu nie da się cofnąć, można tylko próbować naprawić dawne błędy. Tak właśnie postanowiła zrobić Nala.
- Czemu nie śpisz? - Ponowiła pytanie.
Uri zawahała się. Nie była pewna, czy mówić babci o swoich problemach, czy zachować je dla siebie. Po krótkim zastanowieniu wybrała opcję pierwszą.
- Za kilka godzin będę miała swoje pierwsze polowanie. - Zaczęła z wahaniem. - Boje się, że cos mi nie wyjdzie.
- Mogłam się domyślić. - Lwica przytuliła delikatnie wnuczkę. - Porażki nie są czymś złym, o ile wyciągnie się z nich jakieś wnioski na przyszłość. Pamiętaj też, że to chęc zwycięstwa pozwala nam wygrać. Ale jeśli ma to cię pocieszyć, to wyznam w sekrecie. - Nachyliła się do niej konspiracyjnie. - Twoja mama również kompletnie zawaliła swoje pierwsze polowanie. Nie dość, że nic nie upolowała, to jeszcze prawie się żywcem spaliła!
Uri stłumiła uśmiech. Tak, pamiętała historię, o której wspomniała Nala - to wtedy Kovu uratował Kiarę przed zostaniem "zapiekanką z księżniczki". Uri nie wiedziała tylko, że całe to zdarzenie miało miejsce podczas pierwszego polowania jej matki.
Nie ma co ukrywać, że świadomość niepowodzeń kogoś innego trochę ją uspokoiła. Miała wielką nadzieję, że pech pierwszego polowania na nią nie przeszedł...
***
- Uri, już czas!
Dzień wlókł się niesamowicie. Wreszcie jednak, około południa, doczekała się.
Lwiczka jak sprężyna wyskoczyła z groty. Mało brakowało, a wpadłaby na jedną z lwic siedzących po obu stronach jaskini. Przeszła pomiędzy nimi, kierując się do rodziców siedzących na końcu jednego z szeregów. W międzyczasie kilka z zebranych lwic uśmiechnęło się do niej ciepło lub szeptało do siebie coś w stylu "A niedawno była jeszcze taką tłuściutką kluseczką...".
Uri podeszła do rodziców. Mama przytuliła ja mocno i szepnęła "Powodzenia!", a Kovu, jak każdy ojciec, zaczął się martwić.
- Na pewno sobie poradzisz? - spytał po raz chyba tysięczny.
- Tak, tato. - Księżniczka demonstracyjnie wywróciła oczami. - Zobaczysz, niedługo wrócę z dużą zebrą, cała i zdrowa.
Nie czekając na dalsze napady opiekuńczości, wybiegła na sawannę.
Sucha trawa trzeszczała lekko pod jej łapami, gdy przebiegała lekko w poszukiwaniu zdobyczy. Słońce przyjemnie grzało ja w grzbiet; gdyby jeszcze udało jej się coś upolować, byłaby w pełni szczęśliwa.
Wreszcie, po paru minutach, dojrzała w oddali małe stadko zebr. Natychmiast przypadła do ziemi, by zwierzęta jej nie zobaczyły i zaczęła się cicho skradać.
Zdobycz była tuż-tuż. Młode, które sobie wypatrzyła na ofiarę, pasło się spokojnie kilka metrów od niej.
Lwica napięła mięśnie do skoku, spróbowała podejść jeszcze kilka kroków i... nadepnęła na małą, ale robiącą dużo hałasu gałązkę.
Uri przywarła do ziemi jeszcze mocniej, licząc, że zwierzęta nie dosłyszały trzasku. Zebry niestety mają dobry słuch - czujnie podniosły łby i natychmiast zerwały się do ucieczki.
Księżniczka próbowała je gonić, rezygnując z podchodów, lecz zwierzęta były szybsze i niebawem całkowicie straciła je z oczu.
Lwica, ciężko dysząc, położyła się w cieniu najbliższego drzewa.
"Zapomniałam, że zebry to nie to samo, co Tabris" westchnęła w myślach "Ich nie da się tak łatwo dogonić, a co dopiero przegonić".
Po kilku minutach odpoczynku wstała i zaczęła szukać kolejnej zdobyczy.
- Cóż, do trzech razy sztuka - mruknęła, zauważając kolejne stado, tym razem antylop gnu.
Znów zaczęła się skradać na lekko ugiętych łapach. Krew głośno pulsowała jej w uszach. Wiedziała, po prostu czuła, że tym razem się uda. Musi się udać.
Była już blisko. Przycupnęła za zwalonym pniem, niedaleko stada. Jej napięte mięśnie drgały pod skórą, nie mogąc doczekać się skoku.
Skupiła wzrok na celu, oblizała się i skoczyła.
Przez chwilę widziała ogarnięte paniką oczy zwierzęcia. Przez chwilę uwierzyła, że jej pierwsze polowanie zakończy się pełnym sukcesem. Przez chwilę, bo potem leżała pod lwem, z którym się zderzyła.
- Kim jesteś? I czego ode mnie chcesz? - Lwica próbowała wyrwać się spod lwa, lecz ten jeszcze mocniej przygniótł ją do ziemi.
- Jasiri, uspokój się! - Zza lwa wychynęła jakaś, równie jak on brązowa, lwica z maleńkim lwiątkiem w pyszczku. - Może to nawet nie jest ta ziemia, której szukamy...?
- Jak nazywa się twoja ziemia? - Lew jeszcze mocniej wbił pazury w ciało Uri, aż ta jęknęła z bólu.
- L... Lwia Ziemia - odpowiedziała z trudem.
- No widzisz, Jua? Wiedziałem, że dobrze trafiliśmy. Wreszcie zemścimy się za to, co nam zrobili. - Odwrócił się do lwicy.
Mała chwila jego nieuwagi wystarczyła - Uri wyrwała się lwu i czym prędzej pobiegła szybko niczym wiatr w stronę Lwiej Skały.
- Ej, ona ucieka, łapmy ją!
- To nie gadaj, tylko biegnij za nią! Ja niosę Mirembe, będę trochę z tyłu.
- Zawsze tak mówisz i nic nie robisz, już ja cię znam. Ej, ty, Lwioziemko, zatrzymaj się!
Uri nie zamierzała usłuchać polecenia. Wiedziała, że gdyby się zatrzymała, za kilka sekund już by nie żyła. Pozostawało jej gnać na złamanie karku mimo serca kołaczącego się w piersi i każdego kolejnego oddechu niczym igły wbijające się w nią od środka. Pozostawało jej modlić się o przeżycie.
-------------
No, to pierwszy rozdział opublikowany na Blogspocie mamy za sobą :). Jak się Wam podoba?
PS: Nie znacie przypadkiem jakiejś osoby robiącej ładne i profesjonalne nagłówki o KL? Niestety wybitną graficzką (no dobrze, nie jestem nawet przeciętną...) nie jestem, a blogowi przydałby się piękny nagłówek. Za każdą poleconą osobę z góry dziękuję!
Super opowiadanie :) Heh, widzę, że Uri ciągle pakuje się w jakieś kłopoty. Mam nadzieję, że nic jej sie nie stanie.
OdpowiedzUsuńSpecjalnie nie nzam osób, które znają się na grafice komtputerowej, ale mogłabym coś zrobić.
Napisz tylko u mnie na blogu www.krollew-dalszelosy.
Pozdrawiam . :)
Boję się co może się stać Lwioziemcom. Ciekawe czego Jasiri poszukuje na Lwiej Ziemi. Czekam aż Kopa wróci do domu :) Supe rozdział ! Miłego dnia :3
OdpowiedzUsuńJej, biedna Uri ciekawe czy dobiegnie do Lwiej Skały?
OdpowiedzUsuńNo ładnie oby Uri zdążyła dotrzeć na lwią skałę chyba że pojawi się Kopa i może jej pomoże. A to się Nala zdziwi jak zobaczy swojego syna ciekawe co powie
OdpowiedzUsuńCo do szablonów na bloga nie znam nikogo takiego kto umie to zrobić, sam też nie potrafię, ale może Takira ci pomoże ona zamówił bardzo ładny szablon i wstawiła go na pod stronę swojego bloga. Pogadaj z nią na pewno kogoś takiego zna co robi takie szablony
Zrobiłam go w photoshopie i photoscape :)
OdpowiedzUsuńDzięki wielkie za odpowiedź, może sama spróbuję coś podobnego stworzyć
OdpowiedzUsuń;) jeśli chcesz mogę Ci zrobić
OdpowiedzUsuńByłabym bardzo wdzięczna, gdybyś spróbowała
OdpowiedzUsuńA więc księżniczka pakuje się w tarapaty. Znowu.
OdpowiedzUsuńU mnie księżniczka pakuje się w magiczne tarapaty. Po raz pierwszy.
Witam cię, droga Uri! Opowiadanie cudne jak zawsze. Bardzo ciekawią mnie te lwy... nutka tajemnicy zawsze się przydaje ;) Chciałabym tutaj ogłosić swój powrót :D przeniosłam się tutaj, bo mam już powyżej uszu onetu i tym podobnego chłamu. Oto mój nowy adres. Liczę, że na niego wpadniesz :D http://codalejlewku.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń