czwartek, 9 sierpnia 2012

16.Ojciec i syn

Kovu szedł szybkim krokiem przez sawannę. Choć nie miał w sumie żadnych powodów do takiego pośpiechu, wolał nie zwalniać. Nie ufał sobie. Nie wiedział, jak zachowałby się, gdyby pozwolił sobie na chwilę odpoczynku i zastanowienie nad tym, co miał zaraz zrobić. Tak, bał się. Musiał przyznać sam przed sobą, że lękał się spotkania z własnym synem.
"Nie zachowuj się jak tchórz" upomniał się brązowy lew "Co niby widzisz w tym trudnego? Wejdziesz na Złą Ziemię, znajdziesz Damu, pogadasz z nim jak syn z ojcem i po sprawie".
Plan niby prosty i łattwy, ale Kovu zapomniał o jednym ważnym drobiazgu - do tej pory myślał, że ma tylko córkę, więc kompletnie nie wiedział, o czym można rozmawiać z nastoletnim lwem. Miał niby do czynienia z siostrzeńcem, Tabrisem, ale to nie to samo.
Ciemnogrzywy nie zamierzał jednak dokładać kolejnego potencjalnego problemu do i tak już przydługiej listy zmartwień i maszerował dalej, próbując nie myśleć o niczym. Jednak temat rychłego spotkania wciąż uparcie powracał do jego mózgu, niczym język do bolącego zęba.
Na dobre otrzeźwił go dopiero plusk wody i zimna ciecz oblewająca go ze wszystkich stron. Lew, prychając i kaszląc, wygramolił się z Rzeki Granicznej, do której przez nieuwagę wpadł.
- Świetny początek, nie ma co - westchnął ponuro, otrzepując się z wody. - Dobrze chociaż, że w rzece nie ma już krokodyli. - Zachichotał nagle, przypominając sobie pierwsze spotkanie z Kiarą.
Ruszył w stronę majaczącej w oddali termitiery, mając nadzieję, że znajdzie tam syna. W trakcie marszu rozglądał się wokół siebie z czymś na kształt rozrzewnienia.
"I znów tu jesteś, Kovu" lew nabrał w łapę garść suchego piachu i przesypał go między palcami "Przypomina ci się dzieciństwo, co?".
Rozejrzał się dookoła. Ostatnio na Złej Ziemi był dość niedawno, lecz nie miał wtedy czasu na cokolwiek, bo musiał ratować swoją córkę, lecz teraz nic nie stało na przeszkodzie do powspominania pewnych rzeczy. Lew popatrzył zdziwiony na spękaną, suchą ziemię pokrywającą jego dawny dom. Ponieważ mieszkał na Lwiej Ziemi już dość długo, więc zapomniał już, jak nędznie wygląda jego ojczyzna.
- I ja mieszkałem przez większość życia w takim miejscu? - zapytał sam siebie ze zdziwieniem.
Oczywiście nikt mu na powyższe retoryczne pytanie nie odpowiedział, więc ruszył w dalszą drogę do termitiery, przystając co chwilę, by powspominać zabawy z przyjaciółmi i inne ważne wydarzenia związane z mijanymi obiektami. Wreszcie jednak rzeczy do oglądania i podziwiania skończyły się i lwu nie zostało nic innego, jak iść prosto do termitiery.
- O, popatrzcie kto idzie! - odezwało się coś leżące przy ścianie termitiery. Kovu wziął to początkowo za gadający kamień. Głaz okazał się jednak szarą lwicą, podchodzącą teraz leniwie do ciemnego lwa. Jej towarzyszki, również kamieniopodobne, postąpiły tak samo.
Kovu warknął ostrzegawczo, wysunął pazury i napiął mięśnie. Przedtem miał zamiar zaproponować całemu złoziemskiemu stadu zamieszkanie na Lwiej Ziemi, lecz teraz nie miał już takiego zamiaru. Zrozumiał, że lwice były, są i pozostaną wierne dawnemu władcy Złej Ziemi, Alvarowi.
- Hej, co tu się dzieje? Natychmiast wracajcie do termitiery, już! - Szaraki na szczęście nie zdążyły skoczyć na Kovu; skutecznie osadził je w miejscu władczy głos. Przez tłum lwic przeszedł cichy szmer, a potem wszystkie rozstąpiły się na boki, tworząc przejście dla niebieskookiej lwicy o jasnobrązowym futrze.
- Kijivu. - Ni to stwierdził, ni to zapytał brązowy lew. Nie miał zbyt wielkiej ochoty na ponowne spotkanie z dawną przyjaciółką i matką Damu, musiał jednak przyznać, że gdyby nie ona, to byłoby z nim dość krucho.
Lwica popatrzyła na niego chłodno. Wyglądała, jakby miała na niego nawrzeszczeć, lub, w najlepszym przypadku, powiedzieć coś niemiłego. Podstawowe zasady dobrego wychowania wzięły w niej jednak górę; zlustrowała Kovu od stóp do głów gniewnym spojrzeniem, wysunęła i schowała pazury. Na końcu zapytała opryskliwym tonem:
- Czego tu chcesz? 
Ciemny lew zamrugał zdezorientowany. Naturalnie nie spodziewał się fanfar powitalnych, ale żeby aż tak...?
- Ja... przyszedłem zobaczyć się z Damu - odparł niepewnie, zastanawiając się, czy lepiej byłoby kontynuować wypowiedź, czy w ogóle jej nie zaczynać. - W końcu to mój syn i chciałbym go poznać - dodał szybko niemal błagalnym tonem, widząc, że lwica mruży oczy, jakby szykowała się do ataku.
- Jasne, jest tam, za termitierą. - Machnęła łapą, by wskazać mu kierunek i, nie pożegnawszy się, pobiegła w przeciwną stronę.
Dopiero, gdy lew znikł już jej z oczu, padła na ziemię i zaniosła się nagłym gwałtownym płaczem.
- Dlaczego wybrałeś tę Kiarę, dlaczego? - wyszeptała przez łzy. - Ja cię nadal kocham, nie rozumiesz tego?
Tymczasem Kovu, nieświadomy uczuciowych udręk Kijivu, szedł w stronę miejsca pobytu Damu. Już z daleka zobaczył niewielką półkę skalną, a na niej drobną ciemnobrązową postać Damu.
Ciemnobrązowy lew podszedł bliżej do syna, spodziewając się z jego strony jakiejś reakcji. Ten jednak nie poruszył się ani o jotę i wciąż wpatrywał się tępo przed siebie. Gdyby nie jego na wpół otwarte oczy, można by było pomyśleć, że śpi.
- Eee... Damu? - Zaczął niepewnie Kovu, gdy od syna dzieliło go niespełna metr, a ten dalej w żaden sposób nie zareagował. - Moglibyśmy porozmawiać?
Po krótkiej chwili oczekiwania młody Złoziemiec wstał wreszcie, przeciągnął się, ziewnął smacznie i popatrzył na ojca z miną "Skąd ja cię znam...?". W końcu jednak chyba przypomniał sobie, kim jest Kovu bo uśmiechnął się lekko.
- Cześć, tato. - Ostatnie słowo wypowiedział powoli i ostrożnie, jakby bał się, że Kovu skrzyczy go za nazywanie ojcem.
- Cześć, synu - odpowiedział starszy lew.
Damu wyraźnie się odprężył.
Żaden z nich nie odzywał się przez dłuższą chwilę, czekając najwidoczniej, aż ten drugi się odezwie. W międzyczasie Kovu oglądał syna od stóp do głów.
"Jest bardzo do mnie podobny" myślał "Tylko strasznie chudy, trzeba coś z tym zrobić".
Wreszcie krępującą ciszę zdecydował się przerwać Damu:
- Co tam u Uri i Tabrisa? - spytał swobodnym tonem, nie dając po sobie poznać, że samo wspomnienie o przyrodniej siostrze powoduje u niego szybsze bicie serca.
Kovu zamrugał zdziwiony.
- Skąd ich znasz?
Syn opowiedział mu, jak tamci uratowali mu życie i o dalszych przygodach.
- A to łobuzy! - Zaśmiał się lew. - Nic mi o tym nie wspominali!
Dalej rozmowa potoczyła się błyskawicznie. Wracając wieczorem do domu, Kovu nie mógł się nadziwić, że tak szybko upłynął mu czas spędzony z synem. Postanowił odwiedzać go częściej i, kto wie, może nawet zaproponować mu zamieszkanie na Lwiej Skale?
***
"Raz, dwa. Raz, dwa. Raz, dwa".
Łapy Alvara szurały rytmicznie w gorącym piasku pustyni w rytm jego myśli. Nie jadł, nie spał i nie pił już od ponad dwóch dni. Dla większości zwierząt brak pokarmu, wody, odpoczynku oraz palące słońce Afryki byłoby zabójcze, ale nie dla niego. On miał cel, do którego zrealizowania był coraz bliżej. Na zmęczonej i brudnej twarzy lwa pojawił się szeroki uśmiech. Tak, w oddali widać już było kilka grot położonych tuż u stóp Kilimandżaro. Choć łapy odmawiały mu posłuszeństwa, język dosłownie przykleił mu się do podniebienia, a całe ciało oblewało niewyobrażalne wprost gorąco, to ostatni, dość spory, dystans dzielący go od wspomnianych wcześniej grot pokonał sprintem, którego nie powstydziłby się zawodowy biegacz.
Z bliska mógł dojrzeć kilka lwic przechadzających się koło swoich domów. Gdy zobaczyły obcego osobnika biegnącego z obłędem w ślepiach wprost na nie, rozpierzchły się w popłochu.
Alvar, nie wdając się w tłumaczenia, czemu pojawił się tu tak niespodziewanie, legł na piasku tuż obok największej z grot. Dyszał ciężko, a przed oczami zaczęły tańczyć mu czarne plamy, jakby jego organizm dopiero teraz odczuł skutki niedawnego wysiłku.
- Pobiegnę po Jaanvara*! - Usłyszał niewyraźny krzyk lwicy. Szumiało mu w uszach, jakby był pod wodą.
Potem sytuacja wyglądała już lepiej - ktoś podsunął mu kawałek mięsa, a ktoś inny dał wody. W rezultacie po kilku godzinach Alvar gotowy był wykonać to, po co zawędrował aż do Górskiego Stada. W tym celu wszedł do największej z grot, przed którą przedtem leżał. Panował w niej półmrok, więc wchodząc w niego z pełnego słońca lew musiał kilkakrotnie zamrugać. Dopiero po chwili zobaczył więc wielkiego, czarnego lwa z rudobrązową grzywą.
- O, Jaanvar! - zawołał, jakby był zdziwiony, że spotkał tu przyjaciela. - Dziękuję, że twoje lwice jeszcze mnie nie rozszarpały. Macie tu dość... brutalne metody wobec obcych. - Uśmiechnął się krzywo.
- Cóż, nie robi się takich rzeczy starym przyjaciołom - przemówił czarny niskim, lekko zachrypniętym głosem. - Ty również uratowałeś mi kiedyś życie.
- Właśnie z tą sprawą przychodzę, potrzebuję twojej pomocy, a myślę, że masz jeszcze wobec mnie mały dług wdzięczności.
-Zamieniam się w słuch.
Alvar opowiedział mu swój plan. Gdy wreszcie skończył, zapadła kilkuminutowa cisza, którą przerwał wreszcie czarny:
- Przyznam, że to niegłupi pomysł. - Zaczął powoli. - Ale sam wiesz, że nasze stado jest małe i nie posiadamy tylu lwiątek, by sprostać twoim wymaganiom...
- Nie pomożesz mi? - bardziej jęknął niż zapytał lew z blizną. Czuł się strasznie rozczarowany snuł wielkie plany, a tu takie rozczarowanie...
- Tego nie powiedziałem. Stwierdziłem tylko, że my nie mamy tylu lwiątek ale coś mi się wydaje. - Zaśmiał się paskudnie. - Że kilka okolicznych stad ma ich w nadmiarze.
- Och! - Prawie rzucił mu się na szyję Alvar. - To kiedy zaczynamy operację "Lwiątka"?
- Natychmiast. Mam tylko nadzieję, że ta twoja Lwia Ziemia jest warta mojego wysiłku.
- Oczywiście, jest na niej wiele stad i...
Ich głosy zaczęły cichnąć, w miarę, gdy wyszli z jaskini.
Pewien lew o miodowej sierści i brązowej grzywie wysunął się powoli z niszy skalnej, w której siedział schowany słuchając podłego i nikczemnego planu Alvara. W jego głowie kotłowało się tysiące myśli.
"Muszę wrócić na Lwią Skałę i wszystkich ostrzec. Nie, nie mogę! Na pewno nikt tam już o mnie nie pamięta, nie zaufają mi".
W końcu jednak podjął decyzję. Wyszedł ostrożnie z groty i pobiegł w stronę, z której niedawno przywędrował Alvar.
Kopa, uważany za zmarłego syn Simby i Nali, wracał do domu.

*Jaanvar w języku hindi oznacza zwierzę

1 komentarz:

  1. Jeśli będziesz miała jakię problem z blogiem to pisz do mnie mogę Ci pomóc. Zapraszam na mój blog www.lion-king4.blogspot.com pojawił się nowy rozdział myślę, że skomentujesz.

    OdpowiedzUsuń