czwartek, 9 sierpnia 2012

12.To niemożliwe!

Na Lwiej Ziemi upływały spokojnie miesiące...
Uri i Tabris byli już lwimi nastolatkami, nie mieli już teraz zbytnio czasu na beztroskie zabawy, ani na potajemne spotkania z Damu. To znaczy Uri nie miała czasu, bo Tabris konsekwentnie odmawiał wyjścia z jaskini. Zaczęła mu rosnąć grzywa, choć to nie było największym problemem - zaczątki jego grzywy były dwukolorowe.
- Nie martw się, twój dziadek, Malka również miał czarno-brązową grzywę, tak jak ty. - Pocieszał załamanego syna Tai.
- Ale on już nie żyje, więc jestem jedynym lwem w stadzie o takiej grzywie. - Tabris z odrazą popatrzył na jedno z dyndających mu przed nosem pasm.
- Hej, nie przesadzaj, jesteś całkiem... przystojny. - Uri dała kuzynowi kuksańca w bok i pobiegła do swoich zajęć, a miała ich dużo. Matka uczyła ją polować, a od ojca dostawała lekcje, jak dobrze i sprawiedliwie rządzić Lwią Ziemią.
Młoda lwica nie przypominała już w niczym małego pulpetu na krótkich, tłustych nóżkach. Jej ciało nabrało smukłości i gracji. Podczas swych nielicznych spotkań z kolegami z Lwiej Ziemi Damu coraz bardziej zakochiwał się w Uri, lecz młoda lwiczka nie odwzajemniała jego uczucia, traktowała go po prostu jak kolegę. Damu jednak nie tracił nadziei, że stworzy kiedyś z nią szczęśliwą i kochającą się rodzinę.
***
Pewnego dnia złożyło się, że Uri nie miała żadnych "zajęć dodatkowych", a Tabris miał chwilowo dość narzekania na swoją "jakże okropnie okropna grzywę". Postanowili udać się do Damu, bo dawno się z nim nie widzieli i mieli wrażenie, że zaniedbują przyjaciela.
Tabris jak zwykle miał jakieś wątpliwości;
- Nie zamierzam wchodzić na Złą Ziemię - uprzedził szybko. - Nie pamiętasz, jak skończyła się nasza wyprawa ostatnim razem? 
- Ale z ciebie tchórz. - Młoda lwica teatralnie wywróciła oczami. - A niby co chcesz zrobić? Stanąć przy Rzece Granicznej, krzyknąć "Daaamu!", i liczyć, że usłyszy? Powodzenia, ja jednak wolę wybrać się na Złą Ziemię. - Wybiegła z jaskini w jasne promienie dnia.
Tabris, jak to Tabris, pobiegł za nią.
- Ooo, jednak zrezygnowałeś ze swojego genialnego planu. - Zauważyła kąśliwie, gdy byli tuz koło pnia przerzuconego przez Rzekę Graniczną, jednak zaraz się uśmiechnęła. - Hej, Tabby, nie rób takiej miny, bo ci zostanie!
Lew ostentacyjnie pokręcił głową i wskoczył zwinnie na prowizoryczny most. Kuzynka poszła w jego ślady.
Wędrowali w milczeniu, starając się nie robić najlżejszego nawet hałasu.
Zła Ziemia ani trochę nie zmieniła się od ich ostatniej wizyty, ziemia była tak samo wysuszona, nie było żadnej zwierzyny, na którą można by zapolować, o roślinności nawet nie wspominając.
- Jeśli przez Damu wpadniemy w jakieś kłopoty, to ja mu normalnie ogon urwę - mruknął Tabris przez zaciśnięte zęby, obserwując lwice wybierające się na polowanie. Damu oczywiście wśród nich nie było.
Lwioziemcy schowani byli w jakichś gęstych krzakach, sądzili, że to dobra i nie rzucająca się w oczy kryjówka. Niestety, byli w błędzie.
Alvar jak co rano wybrał się na mała przechadzkę po swoich "włościach", jak nazywał Złą Ziemię przechodził akurat koło jakiś bujnych krzaków, gdy ujrzał wystający z nich lwi ogon. Bez namysłu pociągnął za niego, mając szczerą ochotę złojenia skóry jakiejś lwicy, która chciała wymigać się od polowania.
Jak się okazało, nie trafił na zwykłą lwicę.
Posiadaczka nieszczęsnego ogona, czyli Uri, krzyknęła głośno i jak oparzona wyskoczyła ze swojej kryjówki, jednak gdy spostrzegła Alvara i jego drapieżny uśmieszek, próbowała się spowrotem schować, lecz lew chwycił ja mocno zębami za kark tak mocno, że aż pociekła krew.
- Puść mnie, ty brutalu! - jęknęła Uri, próbując się wyswobodzić.
Lew tylko zachichotał.
- Myślisz, że jeśli trafi mi się raz na rok taka sztuka jak ty, to od razu ją wypuszczam? Nawet na to nie licz... - Alvar powlókł ją bezlitośnie po ziemi, zmierzając w stronę termitiery.
Tabris, upewniwszy się, że Zloziemiec nie może go już zobaczyć, wyskoczył z krzaków i pognał na Lwia Ziemię, by zawołać na ratunek rodziców, wujostwo i resztę stada.
"Oby nie było za późno oby ona jeszcze żyła, gdy wrócę z odsieczą" modlił się w duchu, gnając na złamanie karku. Lwia Skala była tuż- tuż...
***
Uri została brutalnie rzucona tuż przy termitierze, a wszystkie lwice, zwolnione wyjątkowo z obowiązku polowania, zebrały się wokół niej zaciekawione. W końcu nie codziennie zjawia się u nich księżniczka Lwiej Ziemi, prawda?
Po niedługiej chwili do zgromadzonych dołączył także Damu z Farasi. Obydwoje wyciągali jak najmocniej szyje, by zobaczyć co spowodowało takie poruszenie, jednak gdy już się tego dowiedzieli, ich reakcje były skrajnie różne.
Młody lew zrobił przerażoną minę i szepnął bezgłośnie "O nie, Uri!", nie mógł zrobić nic innego, bo przyznanie się, że zna i lubi młodą Lwioziemkę, było jak pewny wyrok śmierci.
Farasi zaś uśmiechnęła się tylko zwycięsko. Wreszcie ta Uri dostanie to, na co zasłużyła!
Uwagę wszystkich przykuło nowe wydarzenie: na Złą Ziemię jak wiatr wparowała potężna część stada Lwiej Ziemi. Na jego czele stał Kovu z Kiarą.
Alvar natychmiast przyciągnął do siebie Uri, by ta nie mogła uciec do rodziców.
- Alvar! Puść ją natychmiast! - wrzasnął Kovu doprowadzony do ostateczności. Kiara musiała go przytrzymać, by nie rzucił się na Złoziemca.
- A jeśli nie, to co mi zrobisz? - Lew leniwie, jakby od niechcenia, przesunął pazurem po szyi lwiczki. Jęknęła z bólu, a on kontynuował. - Mówiłem ci kiedyś, byś lepiej pilnował swoich dzieci. Nie posłuchałeś, to teraz poniesiesz tego konsekwencje.
Kovu, zrozumiawszy, że prośby nic nie dadzą, zaczął od innej strony:
- Oddam ci całą Lwią Ziemię, tylko jej nie zabijaj, proszę!
Alvar parsknął śmiechem
- Nie zależy mi na władzy, chcę się po prostu zemścić na tobie, Kovu, za zdradę stada. A zresztą, to nie ja ją zabiję, tylko mój syn. Damu! Chodź tu natychmiast!
Blady jak ściana nieszczęsny lew wyszedł powoli z szeregu lwic i stanął przy ojcu. Sprawiał wrażenie, jakby miał zemdleć i zwymiotować zarazem.
- No, na co czekasz, chyba cię uczyłem, jak zabijać. - Alvar niecierpliwie popatrzył na Damu.
Młody lew z rozpaczą popatrzył na Uri. Oczywiście nie chciał odbierać jej życia, ale surowe wychowanie kazało mu we wszystkim słuchać się ojca. Jak miał wybrnąć z tej sytuacji?
Niespodziewanie dla wszystkich przed szereg Zloziemek wyszła Kijivu. Popatrzyła zamyślona na swojego syna i najzwyczajniej w świecie powiedziała:
- Nie słuchaj go, Damu. To nie jest twój prawdziwy ojciec.
Wszyscy wytrzeszczyli na nią oczy. Uri, korzystając z chwili nieuwagi Alvara, wyrwała się mu i pobiegła do matki. Kiara przytuliła ją troskliwie.
- Coś ci się w mózgu przewróciło? - warknął Alvar do przybranej siostry. - Jeśli to nie mój syn, to niby czyj, hę?
Lwica przełknęła głośno ślinę. Wiedziała, że to, co zaraz powie, może zrujnować jedną szczęśliwą rodzinę, ale nie miała wyboru. Nie chciała, by jej syn stał się mordercą.
- Ojcem Damu jest Kovu - wyszeptała ze wzrokiem wbitym w ziemię.
Zapadła upiorna cisza, którą przerwał okrzyk dwóch lwów. Kiary i Alvara:
- Co?! To niemożliwe!
Kijivu pokiwała tylko głową na znak, że nie żartuje.
- Kovu, powiedz, że to nieprawda - zażądała Kiara, szturchając męża łapą. Lew pochylił łeb, jakby chciał uchylić się od odpowiedzi.
Kiarze łzy napłynęły do oczu.
- Kiedy... Kiedy miałeś z nią romans? - spytała cicho.
Lew popatrzył na żonę ze skruchą wymalowaną na całym pysku.
- Kiara, wybacz mi, wiesz, że kocham tylko ciebie... - Lwica nie dała mu dokończyć, wrzasnęła mu wprost do ucha:
- Kiedy?!
- Gdy jeszcze nie byłaś w ciąży z Uri, ale zrozum, że... - Żona znowu mu przerwała:
- Dobrze, to mi wystarczy, a teraz WYNOŚ SIĘ z mojego życia!
Kovu nie zdążył nic odpowiedzieć, bo Alvar huknął:
- Nie obchodzi mnie nasze pokrewieństwo, masz ja zabić, Damu!
Ciemny lewek popatrzył na niego  i najspokojniej w świecie odpowiedział:
-Odwal się ode mnie i od mojej siostry.
Alvar zamrugał zdziwiony, jakby nikt nigdy nie odezwał się do niego w tak niegrzeczny sposób, a potem w jego oczach zapłonęła żądza mordu. Skoczył na Damu, by zabić.
Na szczęście w porę zareagował Kovu. Udało mu się odciągnąć Alvara od nowo poznanego syna.
- Trzymaj... się... z daleka... od moich... dzieci! - Każde słowo poprzedzał cios.
- Ale troskliwy się z ciebie zrobił tata - prychnął Alvar, próbując unikać ataków.
Było jasne, że Złoziemiec przegrywa, więc na pomoc przybiegła mu większa część stada. Tym razem po gorszej stronie był Kovu.
- Tai, pomóż mu! - wrzasnęła histerycznie Vitani i sama skoczyła na jakąś Złoziemkę.
Lew od razu włączył się do walki, a z nim Tabris i Damu. Jako młode lewki bardzo lubili walkę, choć nieczęsto mieli do niej okazję.
Uri zapatrzyła się w bitwę, wiec nie usłyszała w porę okrzyku matki:
- Uri! Za tobą!
Jedna ze Zloziemek, korzystając z wrzawy bitewnej, podkradła się do księżniczki Lwiej Ziemi i uderzyła ją mocno w głowę.
Lwiczka poczuła okropny ból i ogarnęła ją nieprzenikniona ciemność.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz