czwartek, 9 sierpnia 2012

11.Uri vs. Farasi

- No chodź, nie siedź tak w tej jaskini, pobawmy się!
Od śmierci Simby minęło już pięć dni. Być może to niewiele, lecz lwiątka w wieku Uri i Tabrisa powinny dość szybko otrząsać się po strasznych wydarzeniach. Tymczasem młoda księżniczka godzinami leżała w jaskini nie dając wciągnąć się w żadne zabawy.
- Uważam, że twój kuzyn ma rację. - Niespodziewanie do rozmowy włączył się Kovu. - Rozumiem, że cierpisz po stracie dziadka, zresztą jak my wszyscy, ale nie możesz się tym tak zamęczać. Nie mogłaś nic zmienić, zrozum to wreszcie.
- Jeśli zaraz nie wstaniesz, to... - zawiesił groźnie głos Tabris. - Obleję cię wodą z wodopoju!
Reakcja była natychmiastowa: lwiczka z piskiem rzuciła się do ucieczki. Tabris, uszczęśliwiony, że w końcu zdołał trochę rozruszać kuzynkę, pobiegł za nią. Lwiczka oczywiście nie bała się oblania, skorzystała tylko z okazji, by wyjść z jaskini bez wyrzutów sumienia, że w jakiś sposób zapomina o dziadku. Przecież musi bronić się teraz przed kuzynem, prawda?
Lewek nie miał zbyt dobrej kondycji, więc w pewnym momencie zaprzestał pogoni i zziajany położył się pod jakąś samotną akacją.
- Ej! - zawołał do Uri. - Wygrałaś! Tym razem cię nie obleję!
Lwiczka uśmiechnięta od ucha do ucha podbiegła natychmiast do lewka i trąciła go łapką.
- Troszkę tłuszczyku przydałoby się spalić - mruknęła krytycznie. - Hej, nie rób takiej miny, przecież to tylko żarty! Chodź, pobawimy się w chowanego.
- Eee, w dwie osoby? O, wiem! Wyścigi! Kto ostatni przy Rzece Granicznej, ten gruby słoń! - Pobiegł szybko, by, korzystając z zaskoczenia kuzynki, wygrać.
Jednak lwiczka i tak go przegoniła.
Lwiątka, znów ciężko dysząc, ułożyły się na trawie. Nagle usłyszały wołanie ze Złej Ziemi, która znajdowała się po drugiej stronie rzeki:
- Hej, Uri, Tabris!
Obydwa lwiątka natychmiast podniosły się z ziemi, zaciekawione, ale też lekko przestraszone. Po Złej Ziemi kręciło się mnóstwo złych lwów, może to któryś z nich je zauważył?
Na szczęście ich obawy się nie potwierdziły. To Damu ich wołał. Przebiegał teraz zwinnie po kłodzie łączącej jego dom z Lwią Ziemią. Za nim dreptała jakaś lwiczka w ich wieku.
- Cześć - powiedział ciemny lewek, gdy znalazł się wreszcie koło kolegów. - Poznajcie moją przyjaciółkę, Farasi.
- Hej - przywitali się z nią Lwioziemcy i oboje się przedstawili.
- I jak, Damu, ucieszyło się twoje stado, gdy wróciłeś do domu? - spytała Uri. - Musiało się o ciebie bardzo martwić.
- Słucham? - Lewek nie słuchał koleżanki, pogrążony był we własnych myślach.
Bardzo cieszył się, że znów spotkał kolegów. Zawdzięczał im życie. Jednak dopiero dziś, gdy ich zobaczył, zdał sobie sprawę z pewnej rzeczy: bardzo tęsknił za Uri. Za jej szalonymi pomysłami, wrażliwością i ironicznym poczuciem humoru, po prostu za nią całą. Chciał spędzać z nią jak najwięcej czasu, wpatrywać się w jej piękne zielone oczy i dosłownie przychylać jej nieba.
Damu przeżywał pierwsze w swoim życiu zakochanie.
Nie przewidział tylko, że Farasi, jego przyjaciółka z dzieciństwa, którą coraz bardziej zaniedbywał, żywi do niego od dawna takie same uczucia jak on do Uri.
- No cóż, większość stada oczywiście ucieszyła się z mojego powrotu, tylko mój ojciec i kilka popierających go lwic bardzo się zmartwiło. - Uśmiechnął się kwaśno brązowy lewek, ciesząc się, że ma powód, by bez skrępowania wpatrywać się w piękną lwiczkę. - Już myśleli, że się mnie pozbyli a tu taki wstrząs...
Wszyscy, oprócz Farasi, wybuchnęli śmiechem.
Lwiczka ze Złej Ziemi zauważyła oczywiście zauroczenie Damu. Nie miała nic przeciwko Tabrisowi, ale Uri trzeba się jak najszybciej pozbyć. Zanim również i ona zakocha się w jej Damu. Na szczęście na razie nic na to nie wskazywało.
- Może pobawimy się w chowanego? - zaproponowała Uri, gdy napad śmiechu już minął. W obecności kolegów jakoś zapomniała o żałobie po dziadku.
- Jasne, ty kryjesz! - zawołał Tabris i pobiegł w stronę kępy jakiś krzaków, by się tam schować.
Lwiczka zrobiła kwaśną minę - nie lubiła kryć, wolała się chować, lecz nie narzekała. Podeszła do najbliższego drzewa, zakryła oczy łapką i zaczęła głośno liczyć. Tabris, upewniwszy się, że kuzynka nie podgląda, wyszedł z wcześniejszej kryjówki i pomachał łapą na kolegów ze Złej Ziemi.
- O co...? - chciała zapytać Farasi, lecz Tabris położył sobie łapę na pyszczku i szepnął "Ćśśś".
Nie mówiąc nic więcej, zaprowadził ich w nie tak znowu dalekie krzaki. Schowali się za nimi i Damu wreszcie odważył się o coś spytać:
- Co się stało? Czemu szepczemy i czemu chowamy się przed Uri?
- Chciałem was poprosić, żebyście nie wspominali przy niej o jej dziadku. Niedawno zmarł i Uri bardzo za nim tęskni, ale już powoli zaczyna zapominać, nie przypominajcie jej o tym.
- Dobrze - Damu przytaknął z prawdziwym współczuciem, a Farasi z udawanym - miała już pewien plan.
- Znalazłam was! - W krzakach pojawił się łebek Uri. - Czemu wszyscy schowaliście się w jednym miejscu? - Lwiczka podejrzliwie zmarszczyła nosek.
Według Tabrisa wyglądała jak żaba, a dla Damu jak najpiękniejsza istota płci żeńskiej.
- Tak jakoś wyszło. - Nieszczerze uśmiechnęła się Złoziemka. - A jak tam twój dziadek, Uri?
Atmosfera momentalnie się zagęściła. Obydwa lewki popatrzyły ze złością na koleżankę i niemal jednocześnie krzyknęły:
- Farasi! Jak mogłaś!?
- Przepraszam, zapomniałam, że on już nie żyje, nie gniewasz się na mnie, Uri? - Wredna lwiczka udała skruszoną minkę, lecz wewnętrznie aż śpiewała z radości - dopiekła rywalce!
Uri spuściła lekko uszka, lecz poza tym nie widać po niej było żadnych oznak wielkiego smutku. Zaczynała nie lubić Farasi i nie chciała, by ta cieszyła się jej bólem.
- Co się w ogóle stało, że odważyłeś się wejść na Lwią Ziemię? - Uśmiechnęła się do Damu, zręcznie zmieniając temat.
Lewek był trochę zdziwiony zmianą tematu, lecz nie chciał jeszcze bardziej smucić lwiczki, więc odparł swobodnie:
- Bardzo nudziło mi się już na Złej Ziemi, tam nie ma kompletnie co robić, więc wolałem przyjść tu, do was, niż umrzeć z nudów.
Farasi aż zatrzęsła się z oburzenia. Jak to nie ma co robić?! Przecież ONA tam była, a z nią nie można się nudzić! 
- A wiecie, że ja i Damu jesteśmy parą? - Doprowadzona do ostateczności lwiczka postanowiła posłużyć się kłamstwem. - On woli mnie, niż jakąś nędzną Lwioziemkę! Ta cała wasza ziemia jest żałosna!
- FARASI! Co ty wygadujesz?! - ryknął Damu i chciał podbiec do przyjaciółki, lecz Uri go wyprzedziła; głośno warcząc podeszła do Złoziemki tak blisko, że aż prawie stykały się nosami.
- Jeśli coś ci się nie podoba, to wracaj na tą swoją piękną Złą Ziemię - wysyczała.
- A jeśli nie, to co mi zrobisz, księżniczko? - Uśmiechnęła się drwiąco.
Ten uśmiech przeważył szalę. Uri skoczyła z żądzą mordu w oczach i zaczęła się szamotanina.
Wreszcie chłopcom udało się rozdzielić lwiczki, choć nie było to wcale łatwe i obaj przy okazji oberwali.
Lwiczki na szczęście nie zdążyły się jeszcze pozabijać, Uri miała tylko podbite oko i guza na łebku, a Farasi skaleczoną wargę i kilka zadrapań na grzbiecie. Złoziemka otrzepała się z kurzu bitewnego i popatrzyła z ogromną nienawiścią na rywalkę.
- Już nie żyjesz - wycedziła i popatrzyła na Damu. - Ciekawe, co powiedziałby twój ojciec na to, że zadajesz się z Lwioziemcami. Raczej nie byłby zadowolony... - Nie oglądając się za siebie pobiegła na Złą Ziemię.
Damu pobiegł za nią. Dogonił ją dopiero przy posępnej termitierze.
- Farasi, proszę nie mów mojemu ojcu, błagam cię - Lwiczka nie zdążyła odpowiedzieć, bo tuż za nią rozległ się głęboki głos Alvara.
- O czym masz mi nie mówić?
Damu zdębiał przerażony. Nie zauważył wcześniej swego ojca. Jeśli dowie się on o Uri i Tabrisie, to to będzie koniec. Być może koniec jego życia...
- Eee... - zaczęła lwiczka. Damu błaga ją wzrokiem, by skłamała. - Nie miałam mówić o tym, że Damu przegrał ze mną w zapasach - wydusiła z siebie.
Alvar popatrzył badawczo na syna, a potem uraczył go potężnym ciosem łapą, tak, że lwiątko poleciało na dobre kilka metrów.
- Książę Złej Ziemi musi wygrywać we wszystkim i ze wszystkimi, rozumiesz? - warknął.
Lwiątko posłusznie skinęło łebkiem. Ból był nieznośny, lecz i tak o wiele lżejszy, niż gdyby Alvar dowiedział się prawdy. Uspokojony lew wrócił do termitiery, a Damu z trudem podniósł się z ziemi.
- Dziękuję, Farasi - mruknął, nie patrząc na przyjaciółkę. Wciąż był na nią zły, za to, co wyrabiała na Lwiej Ziemi, ale jednocześnie czuł do niej wdzięczność.
- Drobiazg. - Nonszalancko machnęła łapą. - Twój ojciec nigdy o niczym się nie dowie, jeśli już nigdy nie pójdziesz na Lwią Ziemię.
- No... dobrze - powiedział lewek. Oczywiście nie zamierzał dotrzymywać obietnicy, życie bez Uri nie miałoby dla niego sensu, ale bał się straszliwego gniewu Alvara. Postanowił dalej odwiedzać przyjaciół, przecież Farasi nie musi się o niczym dowiedzieć, prawda?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz